Transfer Donalda Tuska do Brukseli to bezapelacyjnie najważniejsze wydarzenie polityczne ostatnich lat. Hegemon usuwa się do europejskiego cienia, czeka nas więc duże przetasowanie na krajowej scenie politycznej.
Premier Donald Tusk musiał sobie przekalkulować, że premierem może za rok już nie być. A nawet jeśli nim by przy jakieś dozie szczęścia pozostał to jedynie w ramach poszerzonej koalicji i opozycyjnym PiSie z największym klubem parlamentarnym w sejmie. Dodatkowo premier wie, że brak reform przez tyle lat musi się negatywnie odbić na kondycji gospodarczej państwa. Skoro idą ciężkie czasy, po co firmować je swoim nazwiskiem. Tak ludzie którym będzie ciężko, stwierdzą, że ”za Tuska to jednak było lepiej” – nie rozumiejąc oczywiście, że przyczyną problemów są właśnie wcześniejsze zaniedbania jego rządów.
Jeśli uda mu się dotrwać na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej dwie kadencje (w większości relacji błędnie mówi się o 5letniej kadencji, kiedy trwa ona jedynie 2,5 roku z możliwością jednorazowego przedłużenia) to wróci on do polityki krajowej tuż przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku. Już dziś stawia go to w roli faworyta do zastąpienia Bronisława Komorowskiego. Notowań jako szef rządu nie ma jeszcze takich najgorszych (Buzek notowania miał znacznie słabsze a kto dziś o tym pamięta?). Elektorat też pozytywnie odbierze wizerunek światowca robiących karierę zagranicą u boku możnych tego świata. Więc, wszystko wskazuje na to, iż Donald Tusk będzie mieć za 5 lat w badaniach zaufania społecznego wysokie poparcie. A jak zostanie tym prezydentem, to właściwie ułożył już sobie całe swoje polityczne życie.
Czytaj także: Jak to jest z tym czerwonym suknem
W kraju sytuacja jest o tyle ciekawa, że wszyscy się właściwie z tej nominacji cieszą. PiS i SLD liczą na to, że Platforma bez swojego głównego lidera straci impet, ugrzęźnie w walce wewnętrznej i odpływ wyborców od niej będzie postępować szybciej niż do tej pory. PSL cieszy się bo pozycja następnego premiera będzie słabsza niż Tuska, stąd też głos ludowców w koalicji może zyskać na znaczenie. Wreszcie platformiersi, choć nie bez obaw liczą że na haśle ”patrzcie jak szanują nas w Europie” uda im się zbić jakiś polityczny kapitał. W dodatku nowy premier i rząd to pewien powiew świeżości, nowe otwarcie które kto wie może pozwoli złapać formacji rządzącej drugi oddech.
Problem tylko w tym, że Platforma nie ma chyba kogoś takiego który a) podobałby się ludziom vide jakiś drugi Kazimierz Marcinkiewicz b) trzymałby partię za mordę. Ewa Kopacz mimo, że jako kobieta mogłaby teoretycznie lekko ocieplić wizerunek partii i rządu to nie jest osobą która porwie kogokolwiek i w dodatku w dużym stopniu kojarzoną z trudnym resortem jakim jest ministerstwo zdrowia.
Stąd też raczej przychylam się bardziej do scenariusza, że w dłuższej perspektywie Platformy w obecnym kształcie nic nie jest w stanie uratować a Tusk czmychnął z tonącego okrętu w odpowiednim momencie. Europejski sukces Tuska może krótkofalowo dać jakiś efekt w wyborach samorządowych, zwłaszcza że zapewne za tą kampanie odpowiadać będzie jeszcze Tusk (nową posadę obejmie dopiero po wyborach).
Wiele wskazuje na to, że następny premier będzie piastował swoją funkcję jedynie do wyborów parlamentarnych. I tak na prawdę niczego nie będzie w stanie pokazać. Bliskość wyborów bowiem spowodują że nie zdecyduje się na żadne poważne zmiany a poza tym jak już wspomniałem jego pozycja polityczna na pewno nie będzie tak silna jak pozostającego na tym stołku od siedmiu lat Tuska.
Już całkowicie subiektywnie, to mocno obawiam się kandydatury Ewy Kopacz. Jej kadencja w ministerstwie zdrowia to lata stracone, w których nie podjęto próby naprawienia źle działającego systemu opieki zdrowotnej. To jednak jeszcze można przeboleć, zwłaszcza, że jak podkreślam ten premier i tak niczego nie zdąży zreformować.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszym zagranicznym zadaniu Ewy Kopacz, czyli o byciu wysłannikiem rządu w Moskwie po katastrofie smoleńskiej. Zadaniu, któremu ówczesna minister zdrowia nie sprostała na całej linii. Jej w dużej mierze bierna postawa doprowadziła do tylu zaniedbań jakie miały wtedy miejsce a które skutkowały m.in pomyleniem ciał ofiar. Biorąc pod uwagę, że jako premier będzie mieć ona wpływ na prowadzenie polityki zagranicznej to te doświadczenia muszą budzić pewną obawę, zwłaszcza przy tak napiętej sytuacji międzynarodowej.
Kamil Rybikowski
Prezes wrocławskiego oddziału Stowarzyszenia KoLiber
Obserwuj @KamilRybikowski
Fot: PlatformaRP/Flickr