Pomiędzy płytami to seria recenzji, gdzie postaram się przybliżyć jak dana płyta prezentuje się dla przeciętnego/wymagającego słuchacza. W drugiej już odsłonie serii zaprezentuję płytę autorstwa Petera Gabriela pt. Melt lub (w zależności od przyjętej konwencji) Peter Gabriel III, wydanej w 1980 roku.
Melt to najbardziej eksperymentalny album w całej solowej karierze Petera Gabriela, którą rozpoczął w 1976 roku odchodząc z Genesisu. Jak przystało na byłego wokalistę przytoczonego zespołu, na tym albumie zaskakuje nas swoim charakterystycznym wokalem, który dopiero na trzecim swoim krążku wykorzystał w całości ukazując swoją pełną skalę głosu. Jest to płyta niezmiernie wyjątkowa, ponieważ po raz pierwszy Gabriel zaprosił do współpracy Kate Bush (z którą później nagrał słynne Don’t Give Up), ale nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że jest to jedyny solowy album tego wykonawcy gdzie możemy usłyszeć również Phila Collinsa, który przygrywa muzykowi w dwóch utworach grając na perkusji.
Ten album jest przedsmakiem tego co Peter Gabriel osiągnął w 1986 roku tworząc album So, który zawierał wiele znanych kawałków. Można śmiało postawić stwierdzenie, iż utwór And Through The Wire zapowiada, w którą stronę brnie kariera tego muzyka – w stronę bardziej komercyjnej muzyki pop, której wybór okazał się być trafem w dziesiątkę, gdyż dzięki temu stał się rozpoznawalnym wykonawcą. Po za tym jeśli chodzi o piosenki melodyjne, gdzie bardziej skupiono się na rytmice niż na warstwie tekstowej, warto wymienić kompozycję Family Snapshot oraz Start – w obu przypadkach zastosowano bardzo charakterystyczny instrument muzyki popowej lat 80’, a mianowicie instrument dęty, jakim jest saksofon. Oczywiście nie brakuje tutaj również utworów czysto eksperymentalnych. Już na wstępie możemy usłyszeć wyjątkowo surowy, przesycony perkusją Intruder, gdzie ujrzał po raz pierwszy bardzo charakterystyczny sposób gry na bębnach (zresztą w wydaniu Collinsa), który rok później można było usłyszeć w I Don’t Care Anymore na solowym albumie perkusisty. Po raz pierwszy w karierze solowej Peter Gabriel targnął się na bardziej ambitne teksty, gdzie poruszył problemy polityczne z jakimi zmagał się świat. I tak na przykład piosenka Games Without Frontiers (z gościnnym udziałem Kate Bush) opowiada o tym jak świat wyglądał w okresie II Wojnie Światowej i zaraz po niej. Najważniejszym i chyba najbardziej rozpoznawalnym dla wtajemniczonych w rock progresywny jest piosenka Biko, która opowiada o Steve’ie Biko, który został zabity za przewodzenie ruchowi anty apartheidowskiemu przez Południowo Afrykańską policję w 1977 roku.
Według mnie, w szczególności ze względu na unikalność udziału Phila Collinsa jest to album, który musi posiadać każdy fan Genesisu czy Phila Collinsa. Nie jest to jednak krok milowy w karierze Petera Gabriela, a jedynie drogowskaz, w którą stronę zamierza iść artysta, który próbuje sam odnaleźć się w muzycznym gąszczu gatunków. Płyta na pewno nie bez skazy, ale jak na album eksperymentalny jest to najlepsza płyta tego typu jaką słuchałem dotychczas.