Nieznane bezzałogowe statki powietrzne pojawiły się nad lotniskiem w Kopenhadze, wywołując poważne obawy wśród duńskich władz i prowadząc do czasowego zamknięcia portu lotniczego. Incydent zatrzymał odloty od godz. 20:30 w poniedziałek i spowodował przekierowanie przylotów na inne lotniska w Danii oraz do południowej Szwecji.
Duńskie media i przedstawiciele rządu sugerują, że za zdarzeniem może stać zorganizowany podmiot dysponujący znacznymi zasobami, co skłania do rozważań o wymiarze hybrydowym i możliwym zaangażowaniu państwa obcego. Jak podał dziennik „Berlingske”, rząd nie potrafi jeszcze jednoznacznie wskazać sprawcy, lecz nie wyklucza takiej możliwości. Gazeta zauważa również, że dotychczasowe mechanizmy obronne okazują się niewystarczające, zwłaszcza na obszarach miejskich.
W kontekście śledztwa policja poinformowała na konferencji prasowej, że za dronami stał „kompetentny sprawca”. Dziennik „Politiken” zwraca uwagę, że użycie takiego określenia może sugerować źródło dysponujące zaawansowanymi możliwościami technicznymi i logistycznymi.
Premier Mette Frederiksen oceniła skalę zdarzenia bardzo poważnie. — To, co widzieliśmy w poniedziałek, to najpoważniejszy dotąd atak na infrastrukturę krytyczną Danii — oświadczyła we wtorek, podkreślając, że władze rozpatrują wszystkie scenariusze. Dodała także, że „nie wyklucza się żadnych opcji dotyczącego tego, kto za tym stoi”.
Drony nad Kopenhagą
W odpowiedzi na incydent obowiązujące od 1 lipca przepisy umożliwiają siłom zbrojnym „neutralizację” obcych dronów w pobliżu obiektów wojskowych. Trwają prace nad dalszymi zmianami prawnymi, które mają pozwolić także cywilnym zarządcom infrastruktury, w tym lotniskom, na reagowanie wobec „obiektów niewspółpracujących”.
Komentatorzy ostrzegają, że wydarzenie uwypukla lukę w ochronie przed bezzałogowcami i rodzi pytania o bezpieczeństwo lotów w gęsto zaludnionych rejonach.
— Brakuje skutecznej obrony przed dronami, zwłaszcza na obszarach gęsto zaludnionych” — czytamy w komentarzu przytoczonym przez „Berlingske”.