Stefan Tompson, biznesmen z Warszawy, zbiera podpisy pod petycją, której celem jest zalegalizowanie przechodzenia na czerwonym świetle, w sytuacji, gdy na drodze nie znajdują się żadne pojazdy.
Tompson, w rozmowie ze stacją TVN przyznaje, że do zaangażowania w ten projekt skłoniła go sytuacja, gdy policjant kazał mu czekać na czerwonym świetle na wyłączonej z ruchu ulicy. Jego zdaniem, w sytuacji, gdy sygnalizator pokazuje światło czerwono, a ulica jest zupełnie pusta, powinniśmy mieć możliwość jej swobodnego przekroczenia.
W jego opinii, w naszym kraju mogą zostać wprowadzone przepisy, które obowiązują np. w Wielkiej Brytanii. Mieszkańcy Wysp, czerwonym światłem są jedynie ostrzegani, że w tym momencie pierwszeństwo mają samochody.
Czytaj także: Arrinera Hussarya - pierwszy polski super samochód - wywiad z Łukaszem Tomkiewiczem
Biznesmen usiłuje przekonać do swojego pomysłu posłów z komisji infrastruktury. Dotychczas poparło go zaledwie dwóch, a żeby nad projektem pochylił się Sejm, musi poprzeć go co najmniej 15 parlamentarzystów.
Do całej sprawy sceptycznie odnosi się jednak policja. Rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji, Mariusz Sokołowski, przyznaje, że projekt Tompsona wprowadzony w życie mógłby mieć tragiczne skutki. Policjant uważa, że na polskich drogach nie mamy do czynienia ze zbyt wysokim poziomem kultury.
Jeśli ta kultura zachowania na drodze by się poprawiła, wtedy można by było mówić o takim rozwiązaniu.
źródło: tvn24.pl
Fot. pixabay.com