Były premier Leszek Miller uważa, że w przyszłym roku może dojść do sensacyjnych zmian na polskiej scenie politycznej. W jego ocenie może dojść nawet do zawarcia koalicji pomiędzy PSL, a PiS. Zastrzegł jednak, że wszystko zależy od ewentualnego spełnienia jednego warunku.
Miller mówił w TOK FM, że rząd „za wolno” prowadzi rozliczenia z PiS. Pytany o swoje krytyczne wpisy w mediach społecznościowych wyjaśnił, że „w tym nie ma chęci obalenia rządu, tylko nadzieja, że jak się te głosy skumulują, to może spowodują jakiś pozytywny przełom”.
Miller twierdzi, że kwestia rozliczeń może mieć bardzo daleko idące konsekwencje. W jego ocenie może nawet zaszkodzić kampanii wyborczej Rafała Trzaskowskiego, który może z tego powodu przegrać, a to z kolei może wiązać się z rozpadem rządu. „Przegrana Trzaskowskiego oznacza rozpad koalicji. I albo skrócenie kadencji Sejmu, albo odwrócenie koalicji, czyli wejście PSL w koalicję z PiS” – mówi były premier z SLD.
Polityk twierdzi, że jeśli Trzaskowski przegra bitwę o Pałac Prezydencki, to Polskie Stronnictwo Ludowe „stanie przed następującym wyborem: albo skracamy kadencję Sejmu, a to jest ogromne ryzyko, bo mogą nie wejść do parlamentu, albo odwracamy koalicję i bierzemy premiera”.
Miller odniósł się również do protestów Ostatniego Pokolenia. Stwierdził, że postąpiłby tak jak Niemcy i dążyłby do delegalizacji tej organizacji. „Przeszkadzają mi ludzie, którzy w ten sposób protestują” – dodał.
Przeczytaj również:
- Tusk wymyślił sposób, jak „obronić” TVN. Jest reakcja PiS!
- Hołownia nie wytrzymał! Ujawnił jaki hejt spotkał go od „przyjaciół związanych z PO”
- Zrobili sondaż o Nawrockim. Opinia Polaków jest jednoznaczna
Źr. dorzeczy.pl