Elisabeth Revol, francuska himalaistka, która wraz z Tomaszem Mackiewiczem udała się na Nanga Parbat, w rozmowie z agencją AFP opisała szczegóły dramatycznych chwil. Jednak w jej wersję wątpi polski himalaista Ryszard Gajewski. Jego zdaniem, historia Revol zawiera wiele luk i konieczny będzie pełny raport.
Revol opowiada, że wyprawa na Nanga Parbat rozpoczęła się 20 stycznia. Kilka dni później para himalaistów stanęła przed szczytem, na wysokości ponad 7000 m n.p.m. Francuzka przyznaje, że zarówno ona, jak i jej towarzysz nie mogli powstrzymać się od chęci zdobycia góry tego samego dnia. W efekcie 45 minut później byli już na jej szczycie. Tam zaczęły się problemy.
Na górze Tomek powiedział mi, że „nic nie widzi”. Nie zostaliśmy na szczycie ani sekundy, to była ucieczka w dół – relacjonuje Revol. Himalaistka mówiła, że wraz ze swoim towarzyszem zatrzymali się w zagłębieniu, aby przeczekać do rana. Tam stan Mackiewicza znacznie się pogorszył. To tam podjęła decyzję o pozostawieniu Mackiewicza i samotnym zejściu niżej.
Powiedziano mi: jeśli zejdziesz na wysokość 6000 m, będzie można zabrać ciebie, a potem Tomka z wysokości 7200 m przy użyciu śmigłowca. Tak się stało. Zgodziłam się, ale zostało mi to narzucone – mówi. Odchodząc powiedziała Mackiewiczowi, że musi zejść na dół, a następnie śmigłowiec zabierze również jego. Kobieta opatuliła swojego kompana i ruszyła w dół.
Wątpliwości
Te słowa wywołały duże zdziwienie doświadczonego polskiego himalaisty Ryszarda Gajewskiego. Przecież ona nie pierwszy raz była w Himalajach, powinna wiedzieć, z jakiej wysokości może kogoś podebrać śmigłowiec. Na pewno nie z 7200 m. Tak wysoko nikt nie robił tam przyziemienia. I kto to miał zabrać Mackiewicza, pakistański ratownik? Mówi, że ktoś powiedział jej, by zostawiła Tomka, ale nie wyjaśnia kto. – tłumaczy Gajewski.
Ten wywiad zawiera wiele luk i powoduje jeszcze większy mętlik informacyjny. Francuzka powinna przedstawić szczegółowy raport i mam nadzieję, że to zrobi. – dodaje polski himalaista. Powinniśmy ufać Revol, ale nie da się ukryć, że jej opowieść zawiera luki. Być może nieścisłości są spowodowane niedokładnym tłumaczeniem z francuskiego, albo halucynacjami, o których mówiła. – mówi Gajewski.
Halucynacje?
Oni nie przeszli dobrej aklimatyzacji, mieli mało tlenu, więc halucynacje są prawdopodobne. Sam ich doświadczyłem na wysokości 8100, podczas wyznaczania nowej drogi na Cho Oyu. Słyszałem płynący potok, a przecież było minus 20. W każdym razie, liczę, że przebieg wyprawy na Nanga Parbat doczeka się dokładniejszego odtworzenia. – stwierdził.
Źródło: onet.pl; wmeritum.pl
Fot.: Facebook/Tomek „Czapkins” Mackiewicz