Dziennikarze Onetu informowali wczoraj, że rząd przygotowuje się już na czwartą falę pandemii, nie wykluczając wprowadzenia kolejnego lockdownu. Wzrost zakażeń dostrzega również minister Adam Niedzielski. Szef resortu zdrowia zdradził, jakie rozwiązanie rozważają rządzący.
Wraz z pogarszającą się stopniowo sytuacją epidemiczną w innych krajach Europy eksperci z niepokojem spoglądali na statystyki w Polsce. Niestety, minister Adam Niedzielski przyznaje, że spodziewa się czwartej fali w Polsce.
– Prognozy z którymi mieliśmy do czynienia są takie, że ta fala będzie się rozpędzała. Jest raczej przesądzone, że ona się pojawi. Jej kulminacja czy przyspieszenie może nastąpić pod koniec wakacji – mówił na konferencji prasowej we Wrocławiu.
Dziennikarze Onetu ustalili, że rządzący już teraz przygotowują się na czarny scenariusz. Wśród proponowanych rozwiązań, na wypadek gwałtownego wzrostu zakażeń, mają być m.in. różne warianty lockdownu.
Rząd przygotowuje się na czwartą falę koronawirusa. Minister zdrowia o rozwiązaniu dot. lockdownu
Wątek ten poruszono podczas piątkowej konferencji ministra zdrowia. Niedzielski został zapytany, czy rządzący rozważają wprowadzenie zróżnicowania regionalnego obostrzeń ze względu na liczbę zaszczepionych. – Tak, absolutnie – odparł minister.
– Chcę państwu zwrócić uwagę, że ta średnia liczba zakażeń w Wielkiej Brytanii jest już czy była przez moment rzędu 30 tysięcy, a mimo to pan premier Boris Johnson podjął decyzję o całkowitym zniesieniu restrykcji, co właśnie jest potwierdzeniem tej logiki myślenia, że po prostu przy dobrym poziomie wyszczepienia, to jest fundamentalne założenie mamy sytuację taką, która nie powoduje nacisku na infrastrukturę szpitalną – argumentował Niedzielski.
Choć poziom zaszczepienia ma znaczenie, to jednak szef resortu zdrowia na razie wyklucza wprowadzenie przymusu w tym zakresie. – Na razie nasze działania charakteryzują się tym, że staramy się oddziaływać na motywacje pacjentów do szczepienia – stwierdził.
– Na tę chwilę nasza polityka działania w tym zakresie polega na zwiększaniu motywacji, docieraniu, bo to jest również bardzo ważne, docieraniu do tych regionów, w których jest trudno się zaszczepić, bo jednak nasza analiza pokazuje, że liczba chętnych do zaszczepienia osiąga poziomy 70 proc. a my cały czas jesteśmy w okolicach wyszczepienia 56 proc. i zarejestrowanych – dodał.