Bernie Sanders walczy obecnie z Hillary Clinton o nominację Partii Demokratycznej, która oznaczałaby jego start w wyborach prezydenckich. Znany z socjalistycznych poglądów Sanders, przyznał niedawno, że proponowany przez niego budżet państwa oznaczałby konieczność podwyższenia podatków nie tylko dla najbogatszych, ale dla każdego obywatela.
W wyścigu o nominację Demokratów obecnie prowadzi Clinton, jednak Sanders wciąż ma szanse na zwycięstwo. Sam fakt, że kandydat z takimi poglądami cieszy się za oceanem dużym poparciem, oznacza, że w Stanach Zjednoczonych dużo się zmieniło. Jeszcze niedawno polityk określający samego siebie mianem socjalisty, nie miał w tym kraju jakichkolwiek szans na fotel prezydenta.
Wielu zwolenników Sandersa uważa, że jego program może zmniejszyć nierówności społeczne m.in. za pomocą podwyższenia podatków dla najbogatszych. Rzeczywistość może się jednak okazać nieco mniej kolorowa. W niedawnym programie telewizyjnym, kiedy Sanders po raz kolejny wymieniał usługi, którymi powinno zajmować się państwo, prowadzący przerwał mu stwierdzeniem, że taka skala wydatków będzie oznaczała, iż podwyżki podatków uderzą każdego.
Czytaj także: NASZ WYWIAD #4. Dariusz Szczotkowski: Nie powinienem był tak się odezwać do Korwin-Mikkego. Ludzie weryfikują swoje poglądy
Tak, faktycznie tak może się stać – przyznał Sanders.
Według danych telewizji CNN, Hillary Clinton zapewniła sobie już 1711 delegatów, z kolei Bernie Sanders ma ich póki co 978. Do nominacji konieczne jest zapewnienie sobie głosów 2383 delegatów.
Źródło: thelibertarianrepublic.com
Fot. Commons Wikimedia