„Ewidentna” – taka miała być sprawa Przemysława Wiplera według ministra spraw wewnętrznych, Bartłomieja Sienkiewicza. Po 8 tygodniach rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która analizuje monitoring z ul. Mazowieckiej mówi: „nie można wyciągać kategorycznych wniosków”. Przeanalizujmy bieg wydarzeń.
Sprawę pobicia Przemysława Wiplera (bo tak to niestety odbieram) śledzę od początku. W dniu zajścia przed klubem Enklawa rozmawiałem z rzecznikiem stołecznej policji oraz z wicedyrektorem izby wytrzeźwień, a także jednym z Republikanów, który bawił się tej nocy z posłem. Już wtedy przeżyłem dysonans poznawczy. Rzecznik policji Mariusz Mrozek przekonywał mnie, że policjanci nie wiedzieli, że zatrzymana osoba to poseł RP. Mieli się tego dowiedzieć dopiero po przewiezieniu Wiplera na izbę wytrzeźwień jednak relacja wicedyrektora temu przeczy – żaden pracownik nie poinformował go, by jakikolwiek poseł był dowieziony do izby rankiem 30 października. Poza tym nie mógł być przewieziony, bo prawo nie dopuszcza takiej możliwości w przypadku osób z immunitetem. Sam poseł utrzymuje, że od razu komunikował o tym, że jest posłem, jednak w chwili, gdy sięgnął do marynarki po legitymację poselską został powalony na ziemie. A później wedle relacji posła – brutalnie potraktowany przez policję, kolanem przyciskany do ziemi, a następnie „zagazowany” w policyjnym radiowozie. To podobno stała taktyka policjantów interweniujących na ul. Mazowieckiej (to ulica pełna nocnych klubów). Lekarz, który tuż po konferencji prasowej Wiplera dokonał obdukcji stwierdził, że obrażenia są „typowe dla interwencji na Mazowieckiej”.
Sprawa jest ewidentna
Czytaj także: Leszek Bubel w układzie. Materiał Fundacji LEXNOSTRA
Kilka dni po sprawie wypowiedział się minister Sienkiewicz. – Ta sprawa jest tak ewidentna, że nawet nie chce mi się jej komentować. Jeśli wczoraj na konferencji prasowej pan poseł zastanawiał się, kto naruszył jego nietykalność cielesną i nie był pewny, że byli to policjanci? – tak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz komentował na antenie TOK FM awanturę między policją a posłem Wiplerem. Prokuratura dziś mówi inaczej.
Pytany przeze mnie w środę 18 listopada o tę różnicę w ocenie tej samej sprawy minister oczywiście stwierdził, że nie ma zamiaru ingerować w toczące się śledztwo. Zaznaczył jednak, że swojego poglądu na sprawę nie zmienił.
5 kamer i zarzuty
Wątkiem, który karze mi podejrzliwie patrzeć na działania policji i prokuratury jest kwestia nagrań z monitoringu.
Na Mazowieckiej jest 5 kamer, które miały zarejestrować całość. Wedle pierwszych informacji taśmy miały zostać upublicznione. Teraz słyszymy, że nie można tego zrobić, ale szef Prokuratury Okręgowej osobiście analizuje minuta po minucie kilkunastominutowe nagrania. Ponadto wedle pierwszych informacji poseł miał usłyszeć zarzuty, a prokuratura miała wnioskować o uchylenie immunitetu, teraz słyszymy jednak, że z zarzutami trzeba się wstrzymać, a wniosku o uchylenie immunitetu nie będzie. Przypadek? Nie sądzę.
Podejrzewam, że na decyzję prokuratury o utajnieniu nagrań wpłynął fakt, że na tzw. „bramkach” w klubie Enklawa dorabiają sobie na boku… funkcjonariusze BOR. Pensja tych urzędników jest na tyle niska, że podobnych przypadków jest więcej, a rzecznik BOR-u potwierdził w rozmowie telefonicznej, że wcześniej jeden agent BOR rzeczywiście pracował w Enklawie, teraz podobno już nikt tam nikt z BOR nie pracuje. Relacje moich informatorów są inne.
Wizerunkowy klops
Tak, poseł Wipler się skompromitował (choć bardziej pasuje strona bierna – „został skompromitowany”), ale dobrze, że od razu podjął decyzję o rezygnacji z przewodniczenia stowarzyszeniem Republikanów. Nadwyrężone zaufanie udało się jednak odbudować, bo Wipler ponownie został wybrany na szefa swojego stowarzyszenia, choć był wyraźny podział głosów, bo sporo osób zagłosowało na Annę Streżyńską. Zastanówmy się jednak czy opinia publiczna nie została od początku zmanipulowana przekazem policji i relacjami rzekomych świadków? Media wydały przecież wyrok natychmiast. Dziennikarz Roman Osica z RMF, jako pierwszy przekazał informacje o zamieszaniu pod Enklawą z udziałem posła Wiplera i od razu przekaz był „ewidentny”. Ta informacja rozchodziła się po mediach w zawrotnym tempie od samego rana. A poseł Wipler mógł się bronić kilkoma wpisami na Twitterze, ale powiedzmy szczerze – jaka część opinii publicznej korzysta z tego serwisu? Poseł odniósł się do sprawy dopiero po godz. 16, gdy doszedł do siebie. Choć dziennikarze pobłażliwie patrzeli na działania Wiplera, to nie można odnieść wrażenia, że poseł Polski Razem był w tej walce osamotniony. Sam przeciwko propagandowej machinie III RP.
Bartłomiej Graczak – reporter Telewizji Republika, bloger www.iktomaracje.pl i członek stowarzyszenia „Młodzi dla Polski” Fot: Bartłomiej Graczak, wikicommons