Ministerstwo Zdrowia pracuje nad nowelizacją prawa farmaceutycznego. Planowane jest m.in. ograniczenie sprzedaży w aptekach jedynie do wyrobów farmaceutycznych, wprowadzenie stałej opłaty za wydanie leku, którą poniesie pacjent oraz zakaz sprzedaży leków na stacjach benzynowych i w sklepach.
Jak informuje „Rzeczpospolita” wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda chce walczyć ze zjawiskiem „koncentracji aptek”. Jeden właściciel nie będzie już mógł prowadzić w regionie kilku aptek, nawet jeśli będą zarejestrowane na inne podmioty. Z aptek mają również zniknąć kosmetyki, które dla wielu z nich są źródłem sporego zarobku. Straty związane z zakazem sprzedaży tych produktów miałyby być zrekompensowane tzw. opłatą dyspensyjną. To stała kwota, którą pacjent musiałby płacić za wydanie lekarstwa. Zwolnione z niej byłyby tylko leki dla niektórych grup społecznych – ludzi starszych, niepełnosprawnych, dzieci oraz kobiet w ciąży.
Według „Rzeczpospolitej” w resorcie zdrowia jest również rozważany pomysł zakazu sprzedaży leków bez recepty w hipermarketach, kioskach czy na stacjach benzynowych. Eksperci wskazują jednak, że gdyby pomysł wszedł w życie, mocno ucierpieliby na tym producenci leków, przede wszystkich tych z gatunku OTC, czyli właśnie sprzedawanych bez recepty w hipermarketach czy na stacjach benzynowych.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Co planowane zmiany zmienią w sytuacji farmaceutów? Będę oni, oprócz sprzedawania leków, prowadzić tzw. „opiekę farmaceutyczną”, co oznacza szersze niż do tej pory wykorzystanie ich wiedzy medycznej. Nie oznacza to jednak, że farmaceuci mogliby wypisywać recepty pacjentom, ale jedynie przeprowadzać z nimi szczegółowe wywiady dotyczące m. in. przyjmowanych przez nich lekarstw. Raporty z wywiadów trafiałyby do lekarza rodzinnego, tak jak ma to miejsce w wielu krajach na zachodzie Europy.
Źródło: finanse.wp.pl
Fot. pixbay.com