Zaczęliśmy żyć w kraju zbiórek i fałszywej nadziei – przekonuje Krzysztof Stanowski. Dziennikarz sportowy zwrócił uwagę na potrzebę powołania instytucji, które „ucywilizują” obecną sytuację.
Konflikt Magdaleny Stępień i Jakuba Rzeźniczaka z Dzikim Trenerem rozpalił do czerwoności media społecznościowe w ostatnim czasie. YouTuber zastanawiał się dlaczego popularny piłkarz i modelka nie są w stanie sfinansować terapii dla swojego chorego dziecka, tylko szukają pomocy u internautów.
W materiale Dzikiego Trenera padają pytania, czy Rzeźniczak nie może poszukać wsparcia u swoich bogatych kolegów? Czy, skoro w sieci znaleźć można wiele zdjęć dot. bogatego życia obojga, zwłaszcza piłkarza.
Z kolei Stępień tłumaczy, że wcale nie jest osobą majętną i nie organizowałaby zbiórki gdyby nie miała takiej potrzeby. – Ludzie ubliżają mi w wiadomościach prywatnych, wyzywają od najgorszych. (…) Tym, że podróżowałam, bo nie miałam pojęcia, że mój syn będzie chory? Tym, że nie oszczędzałam wystarczająco dużo? – pyta retorycznie modelka.
Temat rozszerzył dyskusję o zbiórkach internetowych i ich weryfikacji. Interesującą opinię w tej sprawie zamieścił twórca Kanału Sportowego Krzysztof Stanowski. „Zaczęliśmy żyć w kraju zbiórek i fałszywej nadziei. (…) Trzeba ten nowopowstały rynek ucywilizować” – przekonuje dziennikarz sportowy.
Dziennikarz wskazał konieczność powołania instytucji, które w swoim zakresie działania obejmą dwa wielkie problemy:
a) będą rekomendować terapie zagraniczne (np. szpital mówi: rzeczywiście, my tu nie mamy możliwości, ale w tej konkretnej zagranicznej klinice pomogą dziecku, to się może udać)”
b) będą prowadzić ewidencje takich terapii ze zbiórek, żeby wykazać: „słuchajcie, to szesnaste dziecko, które tam pojechało, wydano na to 52 miliony złotych, żadne nie przeżyło”. Albo: „tam pojechało czworo dzieci, dwoje przeżyło”.