Thomas Jefferson powiedział kiedyś, że „najmocniejszym powodem, by utrzymać prawo do posiadania i noszenia broni przez ludzi jest to, że stanowi ono dla nich ostateczny środek do obrony przed tyranią rządu”. Nie ma związku z tragedią w Monachium? Tylko do momentu, kiedy rząd nie zaczyna namawiać terrorystów do przyjazdu, a potem utrzymywać ich z podatków obywateli.
„Każdy ma jakiś plan, dopóki nie dostanie pięścią w mordę” – to z kolei Mike Tyson. No więc Europa właśnie dostaje w mordę, i to co kilka dni. Długo było pięknie, można się było zajmować nietolerancją wobec homoseksualistów czy krzywizną ogórka, ale teraz zaczynają się prawdziwe problemy.
Tekst napisany tuż po wydarzeniach w Monachium, więc krótkie przypomnienie – 18-letni Irańczyk urządził sobie strzelnicę w centrum stolicy Bawarii. Nie miał przy sobie broni długiej, lecz pistolet, a i tak zdołał zabić 10 osób. Kilka kolejnych jest w ciężkim stanie. Nie jest to odosobniony przypadek, a kolejny atak zamachowca w dość krótkim odstępie czasu.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Pozbawieni rozumu europejscy politycy postanowili połączyć brak kontroli przy napływie imigrantów z zapewnieniem im bardzo bogatego socjalu. Jako, że główne media mają z tym duży problem, konieczne jest dodanie jeszcze jednej kwestii – wśród imigrantów nie brakuje terrorystów, dlatego będziemy mieć w Europie do czynienia z kolejnymi zamachami, a kwestia swobodnego dostępu do broni będzie coraz ważniejsza, dlatego im szybciej podejmiemy ten temat, tym lepiej.
Nie da się całkowicie wyeliminować dostępu do broni. Ograniczenia działają na korzyść ewentualnych napastników – oni zawsze zdobędą broń w nielegalny sposób, a większość prawowitych obywateli z tego zrezygnuje. Powstaje zatem pytanie, czy skoro broń można zdobyć, to zwyczajny człowiek powinien mieć prawo do jej noszenia i obrony w razie takiej potrzeby? Ta kwestia przez bardzo długi czas nie była podnoszona w większości europejskich krajów, ze względu na stosunkowo małą liczbę tragicznych wydarzeń z użyciem broni. Głównym tematem w tym kontekście były wydarzenia z USA – kiedy dochodziło do strzelanin, media bardzo chętnie to nagłaśniały.
Problem w tym, że środki masowego przekazu zawsze poświęcą więcej miejsca na masakrę w której zginęło 50 osób (np. ostatnia tragedia w Orlando), niż sytuację w której uzbrojony obywatel unieszkodliwił szaleńca. To sprawia, że wiele osób staje się przeciwnych dostępowi do broni. Pozornie brzmi to przekonująco – mniejsza liczba broni to mniej ofiar. Jednak jeśli wsłuchać się w głos osób, które analizują to zagadnienie, spotkamy się z zupełnie innym przesłaniem.
Większość aktywnych strzelców zabija swoje ofiary w czasie krótszym niż dziesięć minut. Czas przyjazdu policji to w najlepszym razie 5-7 minut. W sytuacji ataku masz zatem trzy opcje: uciekać, kryć się albo walczyć. Jeśli pozwalają ci na to okoliczności i możesz zneutralizować mordercę, zrób to. Jest to najlepszy wybór, żeby uratować życie ludzi zanim zjawi się policja – twierdzi szefowa waszyngtońskiej policji Cathy Lanier.
Warto również zerknąć na Bliski Wschód.
Ta metoda jest często stosowana przez palestyńskich radykałów w Izraelu. Tam sytuacja jest jednak inna – wiele osób nosi przy sobie broń i często kariera takiego zamachowca jest bardzo krótka – mówi ekspert ds. Bliskiego Wschodu i terroryzmu Tomasz Otłowski.
Może warto skończyć z iluzją, jakoby w razie niebezpieczeństwa miała nas uratować policja? Jeśli pojawi się uzbrojony napastnik, to nie wyciągniemy policjanta z kieszeni i nie będziemy mogli się nim obronić.
Prawdą jest, że te słowa brzmią trochę inaczej z perspektywy stosunkowo spokojnej Polski, ale akurat historia naszego kraju to jeden wielki dowód na to, że lepiej być uzbrojonym.