Wcześniej w mediach pojawiła się informacja o katastrofie samolotu pasażerskiego w Ghazni we wschodnim Afganistanie. Okazuje się jednak, że prawdopodobnie chodzi o samolot wojskowy. Talibowie poinformowali, że to oni mieli rzekomo zestrzelić amerykańską maszynę.
Na miejscu katastrofy pojawił się Tarik Ghazniwal, dziennikarz, który poinformował agencję AP o tym, że widział wrak samolotu i co najmniej dwie ofiary. Dodał, że przód samolotu był spalony, a ogon i kadłub samolotu były bardzo zniszczone. Według niego do zdarzenia doszło ok. 10 km od amerykańskiej bazy wojskowej.
Tymczasem Talibowie ogłosili, że to oni rzekomo zestrzelili amerykański samolot w Afganistanie. Ich rzecznik, Zabihullah Mudżahid poinformował, że w katastrofie zginęło rzekomo wielu amerykańskich wojskowych, w tym również wysokiego szczebla. Media zwracają jednak uwagę, że tego typu informacje często zawierają wyolbrzymioną liczbę ofiar.
Rzeczniczka Dowództwa Centralnego USA Beth Riordan odmówiła komentarza w sprawie oświadczenia talibów. Wcześniej przyznała, że przedstawiciele amerykańskiej armii analizują doniesienia w sprawie katastrofy w Afganistanie. Nie wiadomo, czyj samolot uczestniczył w zdarzeniu – dodała, cytowana przez RMF FM.
W sieci pojawiło się nagranie zarejestrowane ponoć w miejscu katastrofy. Widać na nim szczątki samolotu Bombardier E-11A, który jest wykorzystywany przez amerykańskie wojsko do obserwacji.
Początkowo informowano, że był to samolot pasażerski i należał do Ariana Afgan Airlines. Przewoźnik poinformował jednak, że wszystkie loty odbywają się normalnie. Jak informuje lokalne Ariana News, maszyna miała doszczętnie spłonąć, przez co trudno ustalić podstawowe fakty na temat katastrofy. Wysoce prawdopodobne więc, że faktycznie chodzi o maszynę wojskową.
Czytaj także: Katastrofa samolotu w Afganistanie. Linie lotnicze zaprzeczają
Źr. wmeritum.pl; rmf24.pl