Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie stwierdził, że w okresie rządów Platformy Obywatelskiej służby podsłuchiwały jego telefon komórkowy. Polityk przyznał jednak, że nie dysponuje bezpośrednimi dowodami w tej sprawie.
Terlecki w Sejmie usłyszał pytanie od dziennikarzy o senacką komisję nadzwyczajna ds. przypadków inwigilacji przy użyciu systemu Pegasus. Opozycja oskarża rząd o wykorzystywanie służb do podsłuchiwania polityków KO, co w ich ocenie mogło przełożyć się na wynik wyborów parlamentarnych.
Czytaj także: Kukiz o alkoholu w Sejmie. „Przecież to się widzi, czuje”; „Powinien być alkomat”
„Przez osiem lat rządów Platformy miałem podsłuch na telefonie” – odpowiedział zaskakująco Terlecki. „Jestem o tym przekonany, choć nie mam żadnych dowodów, więc opowiadać takie rzeczy można sobie spokojnie i bez odpowiedzialności” – dodał sugerując, że w ten sposób kpi z polityków opozycji.
W środę przed senacką komisją nadzwyczajną zeznawał Marian Banaś, szef NIK. „Uważam, że padłem ofiarą inwigilacji i to nielegalnej” – przekonywał. Wskazał, że po raz pierwszy zorientował się podczas remontu mieszkania w 2017 r. „Służby Krajowej Administracji Skarbowej zauważyły, że znajdują się tam kable, które służą do ewentualnego podsłuchu mojego mieszkania” – powiedział.
Czytaj także: Terlecki o potencjalnej koalicji z PSL. „Nie zanosi się w tej kadencji”
„Drugi incydent miał miejsce w 2018 roku. Wtedy podjęto próbę włamania się do mojego prywatnego telefonu, by przejąć z niego wszystkie treści” – dodał prezes NIK. „Oczywiście ten telefon został całkowicie zniszczony, a moi informatycy z KAS stwierdzili w sposób jednoznaczny, że to była próba włamania się do mojego telefonu przez specjalne służby” – powiedział.
Źr. Polsat News