Tomasz Lis komentuje napięcia na rosyjsko-ukraińskiej granicy. Dziennikarz zamieścił wpis, w którym przypomniał o wydarzeniach sprzed siedmiu lat. Wówczas również doszło do walk za naszą wschodnią granicą.
Rosjanie zgromadzili przy granicy z Ukrainą liczne oddziały wojskowe. Do mediów trafiły również informacje, że w ten rejon transportowane były także leki oraz zapasy krwi, co świadczyłoby o przygotowaniach do konfliktu zbrojnego.
Nie dziwi więc, że pojawia się coraz więcej doniesień sugerujących, że do konfliktu zbrojnego może dojść w niedługim czasie. – Siły bojowe są na miejscu, logistyka jest zapewniona, nie ma potrzeby i nie widać innych ruchów i wystarczy wydać tylko komendę do ruszenia naprzód – powiedział w rozmowie z TVN24 pułkownik Maciej Matysiak.
Czytaj więcej: Inwazja Rosji na Ukrainę to kwestia czasu? Wojskowy zwraca uwagę na kilka szczegółów
Sytuację za naszą wschodnią granicą obserwuje i komentuje również Tomasz Lis. Dziennikarz zamieścił na Twitterze wpis, w którym przedstawił niepokojącą prognozę. Przypomniał bowiem o wydarzeniach sprzed siedmiu lat. Wówczas również doszło do walk na Ukrainie, gdy prorosyjscy separatyści starli się z rządowymi siłami.
Lis przedstawił przy tym niepokojącą prognozę. Przyznał bowiem, że jeżeli jego przewidywania się sprawdzą, pokój może potrwa jeszcze zaledwie tydzień. – 7 lat temu Rosjanie zaatakowali Ukrainę kilkadziesiąt godzin po igrzyskach w Soczi, zakończonych 23 lutego. Gdyby teraz miało być podobnie pokój potrwa jeszcze tydzień – napisał dziennikarz na swoim profilu społecznościowym w serwisie Twitter.
Czytaj także: Polityk PO zadał krótkie pytanie wyborcom PiS. Wywołał prawdziwą „burzę” w sieci