Majówka się kończy, ceny nie maleją. Taki wniosek można wysnuć po relacji jednej z klientek pewnej restauracji w Świnoujściu. Kobieta przyznała, że gdy otrzymali z mężem rachunek za zamówienie, nie wierzyli, iż to ich paragon.
Historię kobiety, która wraz z mężem wybrała się do restauracji na promenadzie w Świnoujściu przytacza serwisu Wirtualna Polska. Zgłosiła się ona do dziennikarzy portalu i zrelacjonowała swój pobyt w tej nadmorskiej miejscowości pod katem wydatków.
Okazuje się, że te były naprawdę wysokie. Największy szok przeżyła natomiast, gdy wraz z mężem wybrała się do restauracji na obiad. To miały być miłe chwile, jednak zakończyły się sporym niesmakiem. Wszystko ze względu na ekstremalnie wysoki rachunek.
Kobieta ujawniła, co wraz ze swoim mężem zamówili. – Obiad wyglądał normalnie. Nie była to wielka porcja do chwalenia się na Instagramie. Wzięliśmy trzy piwa z sokiem, dwa rosoły, i po 400 gram dorsza z frytkami i surówką – powiedziała.
Ryba, frytki, piwo. Rachunek ściął ich z nóg
Turystka zdradza, że kwota, jaką musieli wraz z mężem uiścić za zamówienie była naprawdę wysoka. Co więcej, mężczyzna w pierwszej chwili nie mógł uwierzyć, że rachunek, który otrzymał to paragon za jego zamówienie.
– Poszliśmy z mężem na obiad i zapłaciliśmy ponad 270 złotych. Aż się zdziwiliśmy, że to nasz paragon. Mąż aż zapytał czy to nasz. Nie wyobrażam sobie ile zapłacilibyśmy, gdybyśmy byli 4 osobową rodziną. 600 zł za obiad? – zastanawia się kobieta.
To nie pierwszy taki przypadek podczas majówki. Niedawno opisywaliśmy wizytę pewnego turysty w barze w Międzyzdrojach. On z kolei był zszokowany ceną za półlitrowy kufel piwa. Więcej informacji w pierwszym linku poniżej.