Będę zadowolony z opozycji wtedy, kiedy wygra wybory – powiedział Donald Tusk na antenie TVN24. Szef Europejskiej Partii Ludowej ocenił również prawdopodobieństwo rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych przez Prawo i Sprawiedliwość. Jego słowa mogą zaniepokoić wyborców Szymona Hołowni i Borysa Budki.
Przedterminowe wybory to hasło, które pojawiało się często w wypowiedziach szefa Platformy Obywatelskiej Borysa Budki oraz lidera Polski 2050 Szymona Hołowni. W ostatnich miesiącach obaj politycy zgodnie przygotowywali swoich wyborców na taki wariant.
Ten pierwszy jeszcze w grudniu zwracał uwagę, że większość Polaków sprzeciwia się rządowi Prawa i Sprawiedliwości. – Jest szansa na to, by przede wszystkim pokazać, że możliwe są wcześniejsze wybory, że możliwe jest to, by większość Polaków wybrała. Ta nowa większość jest już na ulicy, natomiast ważne, żeby znalazła się również w parlamencie – mówił na antenie Polsat News.
W podobnym tonie wypowiadał się także Hołownia. – Opozycja powinna zorganizować się i powiedzieć jasno: przedterminowe wybory. Skrócenie kadencji Sejmu, bo każdy tydzień dłużej z tymi nieudacznikami u steru, kosztuje życie i zdrowie Polaków, realne pieniądze – powiedział w grudniu na antenie TVN24.
Tusk o przedterminowych wyborach parlamentarnych. Powiedział, co o tym sądzi
Temat działań opozycji pojawił się także w piątkowej rozmowie Donalda Tuska w programie „Tak jest” TVN24. Szef EPL przyznaje, że byłby zadowolony z opozycji, jeśli wygrałaby wybory. Do tego jednak, zdaniem Tuska, daleka droga.
– Będę zadowolony z opozycji wtedy, kiedy wygra wybory. Trochę czasu musi minąć, bo to jeszcze 3 lata, jeśli nie będzie wcześniejszych wyborów, a moim zdaniem niewiele na to wskazuje – powiedział były premier.
W opinii Tuska opozycja ma przed sobą wielkie wyzwanie. – Te 2-3 lata trzeba wykorzystać z najlepszą wiarą i odwagą myślenia i determinacją, aby zorganizować całą opozycję, że będzie w stanie pokonać PiS w najbliższych wyborach – podkreślił.
Szef EPL zwraca jednak uwagę na zwycięstwo Joe Bidena w USA, które może być sygnałem zwiastującym zmiany także w Europie. – Ja z amerykańskiej lekcji wyciągam jeden wniosek. Polacy się też muszą się też zorganizować z dużą większą determinacją, żeby pogonić tych, którzy demokrację niszczą – oświadczył polityk.