Nie ma takiej wersji przywrócenia mediów publicznych narodowi, która by nie wzbudziła furii Kaczyńskiego i PiSu – przekonuje premier Donald Tusk. W opinii szefa rządu poprzednie władze nie są w stanie pogodzić się ze zmianą układu sił. Co więcej, Zjednoczona Prawica nie wygrałaby wyborów, gdyby nie… media publiczne.
W środę premier Donald Tusk wziął udział w konferencji prasowej. W trakcie spotkania z mediami pojawił się temat zamieszania wokół Telewizji Polskiej i innych mediów publicznych. Tusk podkreślał, że za sukcesem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach stały właśnie TVP oraz publiczne portale i rozgłośnie.
– Nie mam żadnych zakusów. Każdy, kto ma pamięć, dobrze wie, że kiedy byłem premierem, w tej sali dostawałem tak mocno od mediów publicznych przez całe 7 lat i nigdy mi do głowy nie przyszło, żeby robić porządek w mediach, bo te media mnie atakują – stwierdził premier.
Tusk reaguje na protesty przed TVP: Gdyby oni nie mieli Kurskiego, Rachonia, Kłeczka…
– Gdyby oni nie mieli Kurskiego, Rachonia, Kłeczka, całej tej grupy funkcjonariuszy, gdyby nie mieli tych wszystkich mediów publicznych w garści, w takim żelaznym uścisku, nie wygraliby żadnych wyborów. Polska nie zmarnowałaby tych lat i oni wiedzą, że wtedy, kiedy prawda przeważa w życiu publicznym, oni nie mają szans i dlatego tak wściekle atakują dzisiaj nasze decyzje – tłumaczył.
Tusk wyjaśnia również powody protestów PiS-u w mediach publicznych. -Nie ma takiej wersji przywrócenia mediów publicznych narodowi, która by nie wzbudziła furii Kaczyńskiego i PiSu. Można było robić wolniej, ale czy to by zmieniło ich sposób myślenia i postępowania? Nie, nic na to nie wskazuje. Kwestionują wynik wyborów, nie pogodzili się z utratą władzy, na tym polega problem – dodał.