Od 2020 roku rozpocznie pracę wspólna Prokuratura Europejska – zdecydowali w czwartek ministrowie sprawiedliwości z 20 państw UE. Projekt krytykuje Polska, która uważa, że ogranicza on kompetencje organu krajowego. Prokuraturę Europejską na ten moment odrzucają również m.in. Węgry i Holandia.
Pomysł na wspólną Prokuraturę Europejską ma być – w zamiarach twórców – odpowiedzią na gigantyczne, trans graniczne oszustwa dotyczące VAT. Według szacunków Komisji Europejskiej państwa na tym procederze tracą rocznie ponad 50 mld euro.
W żadnym wypadku nie tolerujemy oszustw na szkodę unijnego budżetu. Każdy cent musi być do dyspozycji naszych obywatelek i obywateli – powiedział niemiecki komisarz ds. budżetu Günther Oettinger w kontekście utworzenia EPPO.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Swój udział w EPPO (European Public Prosecutor’s Office) oficjalnie potwierdziło 20 państw. Unijni eksperci zachwalają projekt, który ma działać dużo efektywniej niż prokuratury krajowe w pojedynkę.
Polska postanowiła nie brać udziału we wspólnym przedsięwzięciu. Głównym powodem, jest obawa, że wspólna Prokuratura będzie konsekwentnie dążyła do ograniczania kompetencji naszej prokuratury. Niedopuszczalne, według naszego stanowiska, jest oddawanie kompetencji organów krajowych, organowi międzynarodowemu – a to wynika z unijnego projektu.
Okazuje się, że nie jesteśmy osamotnieni pod tym względem. Z projektu wyłączone są Węgry, Szwecja, Holandia i Malta. Poza tym, przez wzgląd na przepisy regulujące relacje z UE, we wspólnej Prokuraturze nie będzie również Danii, Irlandii i z wiadomych względów również Wielkiej Brytanii.
Fakt, że kilka państw zdystansowało się od pomysłu nie zrobił wrażenia na unijnej komisarz ds. sprawiedliwości – Very Jourovej. Według niej fakt, że do projektu przystąpiło tylko 20 państw, a nie wszystkie o niczym nie świadczy. Jak wskazała – droga do wspólnej Prokuratury Europejskiej jest otwarta dla każdego z tych państw.