Amerykańscy eksperci obawiają się, że Rosjanie mogą zdecydować się na użycie małych pocisków nuklearnych. Wiele wskazuje na to, że w przekonaniu rosyjskiego dowództwa, użycie takiej broni na stosunkowo niewielką skalę nie doprowadzi do jądrowego odwetu NATO.
Choć przedstawiciele Kremla zapewniają, że nie zamierzają używać broni atomowej, to wielu ekspertów obawia się, że Rosjanie w rzeczywistości mówią jedynie o strategicznej broni nuklearnej o wielkiej sile rażenia zdolnej niszczyć całe miasta. Wiele wskazuje na to, że ich zapewnienia nie dotyczą taktycznej broni nuklearnej, a więc małych głowic jądrowych.
Czytaj także: Mordercy z Buczy wrócą na front. Rosjanie chcą, by zginęli?
Eksperci twierdzą, że Rosjanie dysponują ok. 2 tysiącami bomb i głowic taktycznej broni jądrowej. Co gorsza mogą je przenosić pociski balistyczne Iskander lub Kalibr, których już używano na Ukrainie. Ich zasięg wynosi ok 500 km, co wystarczy, aby dokonać skutecznego rażenia precyzyjnie wybranych celów.
Cytowany w Polsce m.in. przez portal Geekweek, amerykański ekspert zajmujący się obronnością Matthew Kroenig ostrzega na łamach The Washington Post, że Putin może zdecydować się na użycie na terenie Ukrainy właśnie jądrowych ładunków taktycznych o mniejszej sile.
„Mogą wysadzić bombę atomową na Morzu Czarnym lub na ukraińskim lotnisku, albo uderzyć w stacjonujące na jakimś terenie wojska ukraińskie. Zniszczenie w ten sposób małego miasta jest mało prawdopodobne. Putin może liczyć na to, że zniszczenie celu wojskowego nie będzie oznaczało takich konsekwencji jak atak na cel cywilny przy pomocy broni konwencjonalnej” – ostrzegł Kroenig.
Eksperci zwracają także uwagę, że Rosjanie inaczej traktują taktyczną broń nuklearną, niż państwa zachodnie. W ich perspektywie jej użycie nie doprowadziłoby do odwetowego ataku nuklearnego NATO.