Na Uniwersytecie Warszawskim doszło do bezprecedensowej sytuacji. Po raz pierwszy zabrakło chętnych na dzienne studia politologiczne. Wielu ekspertów od dawna mówiło o możliwości zaistnienia takiej sytuacji, jednak mainstreamowi media załamują ręce.
Politologia na Uniwersytecie Warszawskim zawsze była oblegana. Co roku o jedno miejsce starało się kilka osób. W tym roku sytuacja była diametralnie inna. Zgłosiło się 275 kandydatów na 150 miejsc. Część z nich nie spełniła warunków punktowych, a część, która się dostała wybrała inny kierunek. Daniel Przastek wicedyrektor Instytutu Politologii UW tłumaczy, że jest to spowodowane niżem demograficznym. Ma też nadzieję na to, że w dodatkowej rekrutacji zgłoszą się dodatkowe osoby i nie trzeba będzie obniżać punktacji. Absolwenci wiedzą jednak, że nie chodzi tylko o sam niż demograficzny. Wielu, którzy pięć, sześć lat temu poszli na te lub inne humanistyczne studia nie mogą znaleźć odpowiedniej pracy. Sprawa nie dotyczy tylko politologii. UW już w poprzednich latach powtarzało rekrutację na kierunki, na których była niewystarczająca ilość chętnych. Z podobnymi problemami boryka się również USKW.
Jak skarżą się absolwenci – nikt nam nie powiedział: nie idźcie na te studia, bo po nich nie ma pracy – niestety, kilka lat temu, gdy wybierali kierunek roztaczano przed nimi wizję stabilnej i pewnej pracy po studiach. Jednak dzisiaj rzeczywistość jest zupełnie inna. Inflacja wykształcenia, staje się coraz większym problemem Polaków. Nierzadko młodzi ludzie zachęcani są „egzotyką” danego kierunku, lub po prostu możliwością łatwego sposobu na zdobycie dyplomu. Studia politologiczne, europeistyczne czy socjologiczne nie należą do najtrudniejszych. Pięć lat minęło szybko i bezboleśnie. Problem zaczyna się po wyjściu z uczelni z dyplomem magistra w ręce. Absolwenci muszą sobie zadać pytanie: czy przypadkiem sami nie są sobie winni?
fot: Wikimedia Commons