Zaczęłam opadać z sił, oparłam się o ramię kolegi – relacjonuje pani Janka w rozmowie z „Uwaga!” TVN. Kobieta wraz z grupą znajomych wybrała się na Babią Górę w krótkich spodenkach. Uczestniczkę wyprawy uratowali ratownicy. Trafiła do szpitala z licznymi odmrożeniami, w stanie głębokiej hipotermii. Temperatura jej ciała spadła do 25,9 stopni.
W połowie stycznia media rozpisywały się o „wyczynie” turystów na Babiej Górze. Grupa wybrała się na wyprawę w strojach nadających się raczej na plażę, niż na zimowe wędrówki. Z relacji wynika, że jedna z kobiet ubrana była w sportowy biustonosz i szorty. Uratowali ją ratownicy GOPR.
W bieliźnie na Babią Górę. Dziennikarze dotarli do kobiety, którą uratowało GOPR
Do zdarzenia powrócili dziennikarze programu „Uwaga!” TVN, którym udało się skontaktować z amatorką „morsowania”. Pani Janka przyznaje, że jest osobą wysportowaną i wielokrotnie uczestniczyła w wyprawach górskich. W rozmowie z dziennikarzami ujawniła kulisy próby zdobycia Babiej Góry.
Kobieta relacjonuje, że wyprawa rozpoczęła się około 10.30. – Temperatura wynosiła mniej więcej -5 stopni. Według prognoz, które sprawdziliśmy, wysokie mrozy miały się zacząć dopiero kilka dni później – mówi.
Po kilku godzinach podróży niektórzy uczestnicy wspinaczki wycofali się z powodu narastającego zimna. – Ja z kolegą szliśmy dalej do góry, bo czuliśmy się bardzo dobrze. Nie czuliśmy wychłodzenia. Nie mieliśmy poczucia, że nie damy rady – przekonuje.
Turystka wyjaśnia, w którym momencie zaczęły się kłopoty. „Nie mogłam znaleźć podgrzewacza”
Pani Janka zdradza, że problemy zaczęły się w okolicach szczytu Babiej Góry. Pogarszająca się widoczność spowodowała, że podróżnicy zboczyli z trasy. Sytuację komplikował dodatkowo wiat powodujący zamiecie. Wtedy jej znajomy podjął decyzję o zejściu. – Zgodziłam się i chciałam się ubrać. Nie mogłam znaleźć podgrzewacza, a moje ubranie było tak zamarznięte, że nie mogło się rozłożyć na mnie po założeniu – powiedziała.
Przebywanie w tak ekstremalnych warunkach błyskawicznie odbiło się na organizmie. Turyści toczyli nierówną walkę z czasem. – Zaczęłam opadać z sił, oparłam się o ramię kolegi. Za chwilę poprosił kogoś o pomoc i tak szłam, oparta o nich – mówi pani Janka (cały materiał TUTAJ).
Podróż zakończyłaby się tragedią, gdyby nie błyskawiczna interwencja GOPR. Jeden z uczestniczących w akcji ratowników przyznał, że grupa na miejscu zastała przerażający widok. – Kobieta była przytomna, ale już nie było logicznego kontaktu. Jej cera była kredowa, widoczne było skrajne wychłodzenie – relacjonuje.
Nieudana próba wejścia na Babią Górę mogła zakończyć się tragicznie. „Nikt nie mówił, jak wygląda hipotermia”
Ratownicy sprowadzili wyziębione osoby w bezpieczne miejsce, gdzie czekała już na nich karetka. O skrajnym wycieczeniu organizmu kobiety świadczy najlepiej wynik pomiaru temperatury, która wyniosła 25,9 stopni. Ratownik GOPR wyjaśnił, że kluczowa dla życia kobiety okazała się pomoc, której w kluczowym momencie udzielili jej pozostali uczestnicy wyprawy.
Pani Janka przyznaje, że przed wejściem na Babią Górę odbyła jedno szkolenie. Jednak nie poinformowano jej, jak wielkim zagrożeniem dla życia jest hipotermia. – Nikt nie mówił, jak wygląda hipotermia, ale podkreślano, że w górach mogą być zmienne warunki, a najważniejsze jest bezpieczeństwo – powiedziała kobieta. – Trzeba się do tego odpowiednio przygotować, a nieszczęśliwe przypadki i tak się zdarzają – dodała.