Na początku października Państwowa Agencja Atomistyki (PAA) poinformowała, że nad Europą (w tym nad Polską) wykryto niewielkie ilości promieniotwórczego izotopu ruten-106. Podobne informacje podały analogiczne służby europejskie. Wtedy nie było wiadomo, skąd wzięła się radioaktywna substancja. Dopiero teraz przyznali się do tego Rosjanie.
Rosyjska Federalna Służba ds. hydrometeorologii i monitoringu środowiska naturalnego (Rosidrogmet) poinformowała o silnym skażeniu okolic Czelabińska, w sąsiedztwie zakładów atomowych „Majak”. W ośrodku przerobu materiałów radioaktywnych doszło do awarii, w wyniku której do atmosfery przedostał się radioaktywny izotop rutenu 106.
Najsilniejsze skażenie zostało odnotowane w promieniu 100 km od zakładów. Tam stopień zagrożenia określono jako „ekstremalnie wysoki”. Pomimo tego, Rosjanie nie informowali o sytuacji, a chmura rozprzestrzeniła się nad całą Europą. Rosyjskie służby poinformowały, że chmura izotopu rutenu powędrowała nad Tatarstan i południową Rosję. Następnie przeniosła się nad Europę, sięgając Włoch, skąd przemieściła się na północ.
Czytaj także: Czarnobyl nie był pierwszy. 30 lat wcześniej doszło do katastrofy kysztymskiej
Właśnie wtedy europejskie agencje odnotowały obecność promieniotwórczego izotopu w atmosferze nad kontynentem. Już wtedy przypuszczano, że źródłem skażenia jest właśnie Rosja lub Kazachstan. Nie dało się jednak tego potwierdzić. Rosjanie przyznali się dopiero teraz. Eksperci uspokajają. Nad Europą ilość rutenu 106 była już tak niska, że nie miała wpływu na zdrowie człowieka.
Źródło: wprost.pl
Fot.: wikimedia/D5481026