OGÓLNE WRAŻENIA
Mateusz Cyra: Zeszłoroczna serialowa nowość w drugim sezonie może nie tyle, że rozczarowała, ale na pewno nie trzymała w napięciu tak, jak robiła to część pierwsza. Trudno jednoznacznie wskazać, co dokładnie było elementem, który wytrącał z rytmu fabułę, niemniej jednak coś takiego miało miejsce, bo w moim odczuciu sezon drugi Bates Motel miał dobre momenty, jednak całościowo był dosyć średni. Dogłębniejsze omówienie czeka na Was dalej. Teraz tradycyjnie wspomnimy o spoilerach zawartych w dalszej części wielogłosu…
Sylwia Sekret: Nie oglądaliście, a zamierzacie – nie czytajcie dalej. Chyba, że nie przeszkadza Wam znajomość sytuacji, które dopiero będą miały miejsce. A trochę ich w najnowszym sezonie Bates Motel było. W fotel może nie wciskały, ale serial wciąż zachęca do oglądania go dalej; wypieków na twarzy widza nie uświadczymy zbyt często, jeśli w ogóle, ale wstęp do Psychozy nadal może umilić, już teraz, jesienne wieczory.
NAJWIĘKSZE PLUSY I MINUSY SEZONU
Sylwia: Jako plus zapisałabym to, że do Normana w końcu dociera to, co zrobił i to, jakim człowiekiem – chcąc nie chcąc – się staje. Jest to w sumie zwrot fabularny, który najbardziej może ruszyć ten serial do przodu albo w jakimś nowym, ciekawym kierunku. Jego, do tej pory żałosna i wyrażająca nieznajomość faktów, mina była dość denerwująca, a to co się z nią wiązało, sprawiało, że Bates Motel niekiedy sprawiał po prostu wrażenie uśpionego.
Mateusz: Dla mnie z kolei największym plusem jest to, na co czekałem właściwie od początku serialu – mianowicie na ten jeden krótki fragment, w którym Norman, tuż przed przyznaniem się do zabójstwa swojej nauczycielki, doświadcza wizji swojej ukochanej matki, która to wmawia mu, że to ona stoi za całym tym bajzlem. Pięknie poetyckie i porządnie popaprane – wreszcie jak u Hitchcocka, i choć serial jest zupełnie osobnym tworem, to dla mnie oczywistym jest, że od początku właśnie do tego dążył. Pozostałe plusy to interesujące wątki poboczne (miasteczko w sezonie drugim naprawdę żyje!) i sensownie poprowadzona postać Dylana.
Kwestia minusów w moim przypadku ogranicza się do dosyć sztucznie wywołanego motywu wojny między rodzinami rządzącymi miastem oraz tylko chwilowego balansowania na bardzo cienkiej – i bardzo niepewnej – granicy dobrego gustu i wyczucia, jeśli chodzi o relacje Normana z Normą. Zdaję sobie sprawę, że to kwintesencja tego serialu i aktorsko nie mam nic do zarzucenia – wręcz przeciwnie – ale pewne sytuacje są tak skrajnie niepokojące i dyskomfortowe, że czasem ciężko się ogląda poszczególne fragmenty serialu.
Sylwia: Minusy, minusy…No tak, przede wszystkim byłby to ogólny zastój i dość wolne tempo, które się z tym wiąże. Między jednym a drugim odcinkiem brakowało niecierpliwości, cisnących się na usta pytania i chęci, by skończyć cały sezon w jeden wieczór. Oprócz tego brakuje mi jeszcze czegoś, co dla tego serialu powinno być niezwykle istotne – wrażenia narastającego niepokoju. Są takie dzieła, w których nie dzieje się zbyt dużo, ani nic konkretnego, a jednak potrafią zbudować atmosferę pełną napięcia i lęku, że to co się ostatecznie wydarzy, będzie okropne i niełatwe do zaakceptowania. Na takim wrażeniu powinny być zbudowany, niczym na fundamentach, Bates Motel, a tego niestety brakuje.
NAJLEPSZA SCENA
Mateusz: Jeśli chodzi o genezę serialu oraz dążenia do znanego – jeśli nie wszystkim, to zdecydowanej większości – filmu „Psychoza” Alfreda Hitchcocka, to przede wszystkim jest to scena przesłuchania Normana oraz tego kulminacyjnego momentu, kiedy w Normanie następuje moment przełamania i w jego umysł świadomie wlewa się matka, która tłumaczy mu, że to ona zabiła nauczycielkę. Naprawdę świetnie to zrobili.
Natomiast jeśli chodzi o zwyczajną ulubioną scenę, taki najmocniejszy fragment, który zapadł gdzieś w głębi umysłu? Wiem, że były mocniejsze sceny – jak choćby kilka zabójstw w tym sezonie lub scena łóżkowa w domku na drzewie, ale dla mnie najlepszą sceną będzie ta, w której Emma przyszła z rezygnacją do Normy. Szczere, smutne, prawdziwe.
Sylwia: Scena łóżkowa w domku na drzewie? A cóż tam było mocnego? Ot, para nastolatków i pożądanie. Mocne to było drzewo, które musiało dźwigać zarówno ich, jak i domek. Ja niestety nie potrafię wyłuskać jakiejś sceny, która szczególnie zapadła mi w pamięć. Ewentualnie moment, kiedy Norman pierwszy raz tak otwarcie sprzeciwił się matce – bo chyba wszyscy na to czekali. Chodzi mi też po głowie scena z castingu do przedstawienia, w której Norma popisała się talentem wokalnym.
NAJGORSZA SCENA
Mateusz: Wszelkie eskapady Normy na spotkania z nowo poznaną koleżanką. Trąciło mi to kompletnym niezgraniem i nie było za grosz sensowne. Niepokojąco sztywne były również sceny z Zanem. Aktor grający tę postać w moim odczuciu był kompletnie drewniany.
Sylwia: Kiedy matka niemalże położyła się na swoim synu, u niego w pokoju, na łóżku. Wiem, że te momenty w serialu są ważne dla całego podłoża psychologicznego, ale fuj… Fuj, fuj, fuj.
EWENTUALNE DZIURY FABULARNE
Mateusz: Może to czepialstwo z mojej strony, ale zastanawia mnie jedna rzecz: gdzie są ci wszyscy goście motelu prowadzonego przez Normę? Mam wrażenie, że w pierwszych odcinkach zasygnalizowali, że dobrze im się wiedzie, żeby mieć fabularny „spokój” i móc skupić się na innych wątkach, jednak gdzieś po drodze zapomnieli, żeby upchnąć tam w tło tych gości. Nie przypominam sobie żadnego statysty przemykającego po podwórku, wchodzącego do recepcji, wysiadającego z samochodu itp. Drugą sprawą jest jakieś okropne mroczne fatum wiszące nad Normą. Ta kobieta napotyka na tyle przeciwieństw losu i tyle chorych sytuacji, że na dobrą sprawę już samo to powoduje, że ten serial staje się coraz grubszymi nićmi szyty. Nie chce mi się wymieniać wszystkiego, ale przebudowa autostrady, gwałt rodzinny, gwałt po przeprowadzce, kilka morderstw, psychopatyczny syn, groźby ze strony największej szychy miasta itd., itp. Dodatkowo zupełnie nie potrafię sobie przypomnieć jak, i skąd, wziął się wątek Cody.
Sylwia: Norman poznał Cody w sklepie. Ona była kasjerką, on klientem, ona zagadała. Później spotkali się na uroczystości pożegnalnej dla, która zamieniła się w imprezę. A jeszcze później razem pracowali przy scenografii do spektaklu. Co do Twojej pierwszej wątpliwości – gościem w Bates Motel jest chociażby młody mężczyzna, który odebrał Emmie dziewictwo. Ale poza nim – masz rację – coś nie widać tych gości. Szczerze mówiąc teraz nie przypominam sobie konkretniejszych luk logicznych – może ich nie było, może o nich zapomniałam. Jeśli to pamięć spłatała mi figla, znaczy to, że może nie były one aż tak poważne?
OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI
Mateusz: Cody wprowadziła do serialu powiew świeżości. Porywcza, wyszczekana, na pozór pewna siebie i twarda dziewczyna, będąca tak naprawdę zupełnie zagubioną, gotową rozsypać się w jednej chwili istotą. Idealne wręcz i niebezpieczne dopełnienie niezrównoważonego Normana. To dzięki niej główny bohater zmienia postrzeganie pewnych spraw, to ona wprowadza go w „dorosły” świat, to ona jest katalizatorem, który sprawia, że Norman zaczyna dostrzegać swoje złe cechy. W końcu – to ona jest nierzadko motorem napędowym do spięć na linii Norman-Norma, co z kolei jest kluczowe dla całego serialu i tego, w którą stronę to wszystko zmierza. Fajna postać, wprowadzała sporo emocji do – momentami dość nudnawego – sezonu drugiego.
Sylwia: Ja z kolei ogromnie doceniam rolę słodkiej i niewinnej Emmy w Bates Motel. Jako jedyna do tej pory stanowi jakieś status quo normalności dla tego serialu. Czasem mam wrażenie, że gdyby nie ona, nie byłoby nic przyziemnego i spokojnego. Poza tym, Emma jest tak śliczna, że już samo to wystarcza, aby do końca serialu została jedną z ważniejszych postaci. Bardzo fajną postacią dla fabuły okazuje się też Dylan. Na początku myślałam, ze pojawi się w serialu na moment, by potem zniknąć, jednak dobrze się stało, że został wprowadzony na stałe.
AKTORSTWO
Mateusz: Vera Farmiga jest bezsprzeczną królową tego serialu i nikt tego tytułu jej nie odbierze. To, co ona wyprawia, wprawia widza w wir emocji. Czasem jest to totalne osłupienie, innym razem chęć uduszenia jej gołymi rękami. Gdzieś tam po drodze dochodzi też zupełne zrozumienie, a kilka scen później zastanawiamy się – jak, do ciężkiej cholery – ona może być tak skrajnie głupia? Jej Norma to postać z krwi i kości. Duża zasługa w tym scenariusza, jednak nie każda aktorka byłaby w stanie dać tej postaci tak wiele barw i odcieni. O ile serial jest momentami nudny, naciągany i męczący, o tyle Vera Farmiga jest absolutnie genialna. Reszta do pięt jej nie dorasta. Dlatego nawet o pozostałych nie wspomnę.
Sylwia: Co racja, to racja.
SPRAWY TECHNICZNE
Mateusz: Podoba mi się, że serial jest pokazany raczej w mrocznych barwach, dominuje deszcz i ciemność. Podoba mi się też kontrast zachowany przez twórców – wszystko, co związane z Batesami jest starej daty – od ubrań, które noszą, przez dom, meble, naczynia, na samochodzie kończąc, a cała reszta miasteczka jest w miarę nowoczesna.
Sylwia: Z jednej strony masz rację – to może się podobać i tworzy jakiś taki niepowtarzalny klimat, ale z drugiej strony – niech ktoś mi, do cholery, wytłumaczy dlaczego Norma ubiera się, jakby żyła kilkadziesiąt lat wcześniej? Rozumiem wystrój domu, sprzęty i tym podobne – ale jej styl? Mogłoby mieć to chociaż jakieś uzasadnienie. Co do innych spraw technicznych, jak zwykle wstrzymuję się od głosu, bo póki co, nic ciekawego nie mam do powiedzenia.
PODSUMOWANIE SEZONU
Mateusz: Sezon drugi był wyraźnie słabszy od pierwszego. Zbyt wiele scen było zupełnie niepotrzebnych, zbyt często fabuła zmierzała w ślepą uliczkę, zbyt gęsto zrobiło się wokół Normy. Do tego nagromadzenie sytuacji rodem z Synów Anarchii nie pomogło serialowi stać się lepszym czy też ciekawszym. Plusem niewątpliwie była postać Cody; potwornie powolna, ale jednak widoczna przemiana Normana; urocza i nie wiedząca gdzie jest jej miejsce Emma; i całkiem sensownie poprowadzony wątek poszukiwania tożsamości przez Dylana.
Sylwia: Nie jest źle, ale może być lepiej. Rozciągnięcie fabuły na zbyt wiele wątków nie pomaga temu serialowi. Robi się miejscami nudno i sennie. Każda z postaci niestety nie może mieć na równi rozbudowanego wątku, bo to jest po prostu niemożliwe. Natomiast, tak z innej beczki, coś czuję, że Norma z tym swoim narastającym krzykiem za każdym razem kiedy wpada do domu (i nie tylko): „Norman…Norman! … Norman? Norman!? … NORMAN!!??” niedługo stanie na podium na równi z Rickiem z „The Walking Dead” i jego „Carl?!”, które fonetycznie zapisalibyśmy mniej więcej jako [ko].
NADZIEJE NA III SEZON
Mateusz: Oby był lepszy, niż ten drugi. Oby zmniejszyli liczbę wątków i skupili się tylko na tych lepiej zarysowanych już postaciach, bo z serialu, który miał ukazywać jak doszło do przemiany Normana w psychopatę z „Psychozy”, zrobi się wielowątkowość zbliżona do „Zagubionych”, czego większość zwyczajnie nie będzie w stanie ogarnąć. Liczę również na to, że Norma zacznie bardziej wcinać się w życie syna i dojdzie do sytuacji, w której większy nacisk zostanie położony na próbach oddzielenia jej ukochanego dziecka od młodych kandydatek do serca Normana. Mam też nadzieję, że narastająca psychoza głównego bohatera osiągnie nieobliczalne rozmiary.
Sylwia: Tej psychozy jest stanowczo za mało. Serial po dwóch sezonach oddalił się, zamiast zbliżyć, do celu, który sobie obrał. Czasami można zapomnieć, że jest to preludium do wydarzeń z „Psychozy”. Mam nadzieję, ze kolejny sezon wprowadzi widza w stan niepokoju, z którego nie będzie mógł się otrząsnąć długo po skończeniu się odcinka. Mam nadzieję, że Freddie Highmore grający Normana, będzie miał więcej okazji do zaprezentowania swojego aktorstwa, bo jak na razie – Norman Bates bywa trochę nudny.
————–
Serial oglądali i opiniami wymieniali się – kulturalni – redaktorzy: Sylwia Sekret i Mateusz Cyra.
Fot.: screenshot.