W połowie grudnia zakończyła się druga edycja programu „Big Brother”. Zwyciężył w niej jeden z najbardziej kontrowersyjnych uczestników, Kamil Lemieszewski, który podczas ostatniego wywiadu znów zaskoczył wszystkich.
Finał drugiej edycji programu „Big Brother” wywołał niemałe zamieszanie. Zwycięzcą okazał się Kamil Lemiszewski, który regularnie nominowany był do opuszczenia domu. Ostatecznie dotrwał jednak do finału i udało mu się zdobyć sympatię widzów, którzy zdecydowali, że to właśnie on zwycięży.
Lemiszewski za wygraną zgarnął nagrodę w wysokości 100 tysięcy złotych oraz samochód. W rozmowie z „Party” wyznał jednak, że nagrodę otrzyma dopiero w przyszłym roku. „Jestem bardzo zaskoczony, bo za chwilę są święta, a ja zostałem bez grosza, bo nie zostałem nawet opłacony za pobyt w domu Wielkiego Brata i moją grę aktorską tam na miejscu. Ta nagroda wpłynie za kilka miesięcy i zobaczymy” – powiedział.
Czytaj także: Znamy zwycięzcę programu \"Big Brother\". Na koniec obraził widzów i uczestników?
To jednak nie wszystko. Zdaniem zwycięzcy, 100 tysięcy złotych nie jest wysoką wygraną. „Co prawda jest to mała kwota, bo na przykład w Rosji czy Anglii wygrana to jest milion funtów albo milion dolarów, gdzie dom Wielkiego Brata zarabia dziesiątki milionów złotych, a ja dostałem sto tysięcy” – stwierdził.
Czytaj także: Owsiak stanie przed sądem. Poszło o jego wypowiedź
Źr.: Party