Ta partia się rozsypała, już jej praktycznie nie ma – mówi Michał Korol, były działacz Ruchu Palikota. Zdradza też, że aby uzyskać pierwszy numer na liście wyborczej RP trzeba było wpłacić 50 tys. zł.
Dla bacznych obserwatorów polskiej sceny politycznej słowa Korola nie są niczym odkrywczym. Ciekawe jest jednak to, że zgorzkniały działacz odsłania kulisy tworzenia i działania populistycznej partii lubelskiego milionera. Partia Palikota nie ma żadnego programu społecznego i gospodarczego. Jedyne, na czym opiera się Ruch Palikota to prymitywny antyklerykalizm. Poza tym nie ma nic do zaoferowania.
Korol zdradza budowę i działanie partii Janusza Palikota. Jego zdaniem struktura partii jest tak zbudowana, aby osoby otaczające lidera nie miały szans się wypromować. M. in. wprowadzono dziwną zasadę, że posłowie nie mogą być jednocześnie przewodniczącymi partii w regionie. Posłowie bez doświadczenia musieli, więc konkurować z liderami regionalnymi, którzy mieli swoje ambicje. Zaskakujące było jednak to, w jaki sposób tworzono listy wyborcze. Żeby dostać jedynkę trzeba było zapłacić do ręki 50 tys. zł. To typowy projekt biznesowo-polityczny. Korol sam żałuje, że nie zapłacił, gdyż może dzisiaj byłby posłem. Cóż, jeżeli miałby być takim posłem jak ci których dzisiaj widzimy w Sejmie, może nie ma czego żałować.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Projekt Palikota stracił swój impet i nie przyciąga już tylu ludzi co w czasie wyborów. Najlepszym przykładem jest fakt odejścia już 7 posłów z szeregów Ruchu. Część z nich utworzyła Inicjatywę Dialogu. Koło poselskie ma charakter liberalny. Członkowie ID są ciekawą grupą zwłaszcza z punktu widzenia Platformy Obywatelskiej. Jak wiemy PO ma dość kruchą przewagę nad opozycją (zwłaszcza w świetle poważnego sporu na linii Tusk-Gowin). Wsparcie małego koła poselskiego może więc być na wagę złota w kontrowersyjnych i niepewnych głosowaniach. Jednak zarówno przyszłość RP jak i ID nie rysuje sie w kolorowych barwach.
fot: Boston9/Creative Commons