Dr Sebastian Szklarek, biolog i autor bloga Świat Wody, w rozmowie z Interią przestrzega przed zbliżaniem się do Odry. Jego zdaniem, dopóki badania oficjalnie nie potwierdzą, co jest przyczyną zanieczyszczenia, może to być bardzo niebezpieczne.
Dziesiątki, a może nawet setki ton śniętych ryb wyławianych jest z Odry. Wciąż nie ma oficjalnego potwierdzenia, co jest oficjalną przyczyną zanieczyszczenia rzeki. Z doniesień niemieckich mediów wynika, że tamtejsze badania wskazują na podwyższony poziom rtęci. Polskie służby na ten moment tego nie potwierdzają.
Rząd zapowiada już decyzje dotyczące zamknięcia dostępu do rzeki. Szczególnie niepokojące są doniesienia o wędkarzach, którzy pracują przy oczyszczaniu rzeki. „Wędkarze mają rany na rękach, które powstały podczas wyciągania ryb. Jest to żrąca substancja, która przepaliła rękawice” – mówiła w rozmowie z Interią Beata Olejarz, prezes zarządu głównego Polskiego Związku Wędkarskiego.
Ekspert: „To nie jest taka rtęć, jaką mamy w termometrach”
Z kolei dr Sebastian Szklarek, specjalizujący się w ekohydrologii biolog, w rozmowie z Interią przestrzega, by nie podchodzić do rzeki. „Póki nie będzie dokładnie wiadomo, co to za substancja, lepiej nie zbliżać się do rzeki” – powiedział. „Trzeba pamiętać, że substancja w rzece, to nie taka rtęć, jaką mamy w termometrach, że jak się termometr stłucze, to jest kuleczka, którą łatwo zebrać. To byłaby forma rozpuszczalna w wodzie, która nie wytrąca się tak łatwo do osadu, tylko z rzeką płynie dalej” – dodał.
Dr Szklarek tłumaczy, że rtęć może przechodzić też do powietrza w postaci zanieczyszczenia aerozolowego, co może prowadzić do uszkodzenia układu oddechowego, a w skrajnych przypadkach powodować nowotwory układu oddechowego. Zanieczyszczenie kumuluje się też w tkankach zwierzęcych. „Oznacza to, że zwierzęta, którym udało się przetrwać i nie padły, stanowią zagrożenie i dla tych ryb i dla wszystkich organizmów, które będą się nimi żywić” – powiedział.
Źr.: Interia