„Próbowano w jakiś sposób mnie zastraszyć, bo zaczęto wysyłać do klubu, do związku pisma, aby mnie wyrzucono z kadry i odebrano medale. To robią środowiska tolerancyjne” – powiedziała Zofia Klepacka w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. Windsurferka pod koniec lutego skrytykowała postępowanie władz Warszawy.
Choć od podpisania przez Rafała Trzaskowskiego „Warszawskie Deklaracji LGBT+” minęło ponad dwa tygodnie temat ten w dalszym ciągu budzi emocje. Pod koniec lutego głos w tej sprawie zabrała Zofia Klepacka. Medalistka olimpijska i mistrzyni świata w windsurfingu skrytykowała postępowanie władz stolicy.
„Mówię kategoryczne NIE dla promocji środowisk LGBT i będę bronić tradycyjnej Polski. Czy mój dziadek walczył o taką Warszawę w Powstaniu? Nie wydaje mi się” – napisała na Facebooku. Po kilku dniach Klepacka informowała, że po jej deklaracji do klubu wpłynęły liczne donosy. Przeciwnicy windsurferki domagali się nawet odebrania jej medalu.
Czytaj także: Polska windsurferka skrytykowała program LGBT. Przeciwnicy chcą odebrać jej medale
Klepacka: spotkałam się z hejtem
„Jako mama dwójki dzieci wyraziłam na portalu społecznościowym swoją opinię i spotkałam się ze strasznym hejtem. Próbowano w jakiś sposób mnie zastraszyć, bo zaczęto wysyłać do klubu, do związku pisma, aby mnie wyrzucono z kadry i odebrano medale” – relacjonuje w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.
W jej ocenie zachowanie środowiska „tolerancyjne” traktują pojęcie tolerancji wybiórczo. „To tylko daje do myślenia, jak działają takie środowiska, które się skrzykują i nie dość, że hejtują osobę na różnych portalach, to też chcą w jakiś sposób utrudnić jej życie, bo sport to też jest moja praca, a nie tylko przyjemność. Ale powiem tak, zadarli nie z tą osobą, co trzeba” – zapowiedziała.
Klepacka tłumaczy, że w jej ocenie Warszawa zmaga się z wieloma „dużo poważniejszymi sprawami do poprawienia”, niż kwestia edukacji LGBT. Z racji swej profesji jako przykład podała sport. „Obiekty się rozpadają, nie ma dofinansowań do klubów. Młodzież i dzieci nie mogą rozwijać skrzydeł. (…) Wielu sportowców uciekało do innych miast, typu Szczecin, Gdańsk, Kraków, Poznań, bo tam sport jest dotowany i można się rozwijać, a w Warszawie nie” – tłumaczy.
„Ja do homoseksualistów nic nie mam”
Jednak, jak się okazuje, to nie jedyny powód dla którego windsurferka nie popiera postulatów zawartych w „Warszawskiej Deklaracji”. Podczas wywiadu przyznała, że nie zgadza się by tworzyć przywileje dla jakiejś grupy mieszkańców.
„Jesteśmy tacy sami. A tu na przykład ma powstać hostel dla poszkodowanych homoseksualistów. A dlaczego nie powstał hostel, kiedy ludzi wyrzucali z kamienic?” – dopytuje.
Mistrzyni świata jednocześnie podkreśla, że uważa się za osobę tolerancyjną. Natomiast nie zgadza się z pomysłem edukowania seksualnego małych dzieci. „Ja do homoseksualistów nic nie mam, ale nie zgadzam się z uczeniem dzieci w wieku wczesnoszkolnym i przedszkolnym, że to jest normalne” – dodała.
Rabiej: Ta społeczność ma problemy
Tymczasem postulatów „Warszawskiej Deklaracji LGBT+” bronił na antenie Polskiego Radia wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej. W jego ocenie Karta jest potrzebna, ponieważ na terenie Warszawy osoby o takiej orientacji są atakowane fizycznie i werbalnie.
Źródło: PolskieRadio24.pl, Facebook