NBA, niczym w latach 90. (czapeczki z logo Charlotte Hornets!), zaczyna być w Polsce bardzo popularna. Gra w niej na co dzień na niezłym poziomie nasz jedynak – Marcin Gortat. Orliki zapełniają się dzieciakami kozłującymi piłkę. Zaczynają się pojawiać na półkach sklepowych pozycje książkowe o słynnych koszykarzach (autobiografie Shaquille’a O’Neala i Dennisa Rodmana; historia Dream Teamu z 1992 roku). Naturalną rzeczą było pojawienie się na rynku biografii poświęconej najlepszemu koszykarzowi występującemu w dzisiejszej NBA – LeBronowi Jamesowi. Lukę wypełnił Polak – Marcin Harasimowicz, znawca tematu, mieszkający na co dzień w USA, doskonale znany fanom koszykówki jako dziennikarz piszący z pasją o tej dyscyplinie.
Harasimowicz podjął się trudnego i karkołomnego zadania opisania przebiegu dotychczasowego życia i kariery LeBrona Jamesa. Poznajemy więc jego ścieżki losu od najmłodszych lat, kiedy żył na walizkach z powodu trudnej sytuacji finansowej samotnie go wychowującej matki, Glorii. Zaskakującym dla mnie elementem z życiorysu młodego LeBrona był fakt, że zapowiadał się na doskonałego futbolistę amerykańskiego i długo James nie mógł się zdecydować, jakiej dyscyplinie poświęcić się w przyszłości.
Na szczęście LeBron James wybrał koszykówkę, której w pełni się oddał w szkole średniej. Harasimowicz dokładnie opisuje jego postępy w grze i zwiększające się zainteresowanie medialne genialnym nastolatkiem, które było wręcz chorobliwe w ostatnim sezonie rozgrywek przed przystąpieniem do draftu. Czytamy ponadto o kulisach podpisania kontraktu reklamowego z firmą Nike, który opiewał na blisko 100 mln dolarów. James związał się z Nike, nie zagrawszy nawet minuty na parkietach NBA. Tego wszystkiego dokonał mając zaledwie 18 lat.
Dalsza część książki opisuje karierę Jamesa w NBA. Począwszy od wyboru w drafcie 2003 z numerem 1. przez Cleveland Cavaliers, w której to drużynie występował do 2010 roku, aż po końcówkę trwającego jeszcze sezonu 2013/2014. Fani koszykówki doskonale wiedzą, że Jamesowi nie udało się zdobyć upragnionego mistrzostwa ligi grając w Cavs. Harasimowicz stara sie w sposób przekonujący i obiektywny ocenić powody porażek drużyny z Cleveland. Zauważa momenty, w których LeBron James po prostu nie sprostał zadaniu (twarde lanie w finale NBA w 2007 od Spurs; nieoczekiwana porażka w finale konferencji w 2008 roku z Magic; fatalny 5 mecz Jamesa w przegranym półfinale konferencji z Celtics w 2010 roku). Podkreśla jednak, że organizacja Cavaliers nie pomagała Jamesowi w zdobyciu mistrzostwa – poprzez kiepską politykę kadrową i trzymanie nieudolnego Mike’a Browna na stanowisku trenera ekipy z Ohio.
Marcin Harasimowicz ponadto słusznie krytykuje medialny blamaż Jamesa związany ze słynną The Decision w 2010 roku, kiedy na antenie ogólnokrajowej telewizji powiadomił, że przechodzi do Miami Heat, aby stworzyć nową jakość w NBA razem z Dwaynem Wade’em i Chrisem Boshem. Autor książki nie daje się omamić zachwytami nad „wielką trójką” z Florydy i zauważa słabe finały play offs w 2011 roku, w wykonaniu LeBrona, który nie mógł sobie poradzić z doskonałą obroną Dallas Mavericks. Wtedy krytycy po raz kolejny oskarżyli go o brak „genu wygrywania”. Jednak bohater książki Harasimowicza skutecznie uciszył głosy swoich krytyków, zdobywając wraz z Miami Heat, w kolejnych dwóch sezonach, dwa tytuły mistrzowskie.
Obok reporterskiego opisu drogi LeBrona na szczyt, widzimy w biografii (słuszne) zachwyty Harasimowicza nad postępami w grze Jamesa, która była i nadal jest niesamowita. Autor docenia etykę pracy i treningów, które można przyrównać do zachowań treningowych Kobego Bryanta. Nie umknął mu również wkład LeBrona w odrodzenie Dream Teamu, z którym koszykarz zdobył dwa olimpijskie złota.
Całość biografii imponuje faktografią (która ani trochę nie przytłacza), a także doskonałym rozeznaniem w tematyce i realiach NBA. Jest to owoc wieloletniego zbierania materiałów, a także dziesiątek przeprowadzonych wywiadów z samym LeBronem, z jego najbliższymi, przyjaciółmi i kolegami z parkietu, których wypowiedzi są ochoczo cytowane, a dłuższe fragmenty rozmów wyodrębnione zostały przez autora. Owe wywiady dodają smaczku szczególnie, że zostały przeprowadzone z praktycznie całą drużyną Heat, która grała z LeBronem, z kolegami z Cavs, pierwszymi trenerami Jamesa z czasów młodości i specjalistami od koszykówki i footballu amerykańskiego. Książkę czyta się płynnie, szybko, z zainteresowaniem i fascynacją osobą Jamesa. Harasimowicz nie widzi tylko w LeBronie cudotwórcy samodzielnie zdobywającego laury. W rozdziałach poświęconych grze w Miami Heat zauważa wpływ kolegów z parkietu i trenera Heat, bez których pomocy James nie doszedłby na szczyt. Autor nie idealizuje LeBrona, lecz tak naprawdę nie musi tego robić, wystarczy fakt, że zdobył on dotychczas 2 pierścienie mistrzowskie i 4 statuetki MVP. W tej chwili James ma zaledwie 29 lat i wchodzi dopiero w swój prime time. Co jeszcze może osiągnąć? Sky is the limit…
Jedyny zgrzyt, w moim mniemaniu, to końcowe rozdziały, które chronologicznie urywają się w marcu 2014 roku. Poświęcone one zostały trwającemu jeszcze sezonowi 2013/2014. Podkreślone w nich jest, że LeBronowi i Heat wyrósł w Konferencji Wschodniej wielki rywal w postaci Indiana Pacers i to oni mieli być głównymi pretendentami na wschodzie do tytułu. Harasimowicz zaryzykował i niestety przesadził. Pacers, po lutowej wymianie swojego wieloletniego lidera Danny’ego Grangera do 76ers, od marca grają fatalnie. W tym momencie przegrywają w serii 3:2 ze słabą Atlantą Hawks w pierwszej rundzie play offs i przy dzisiejszej formie nie mają szans przeciwko Heat, którzy szybko wysłali na ryby Charlotte Bobcats. Szkoda, że Harasimowicz nie poczekał na ewentualny threepeat w wykonaniu Miami Heat, to stworzyłoby piękne zakończenie i zamknęłoby pewien okres w karierze LeBrona Jamesa.
W 2003 roku gdy James przychodził do NBA, odchodził z niej na sportową emeryturę Michael Jordan. Nastąpiła wówczas naturalna zmiana na tronie królewskim. Odszedł stary, zasłużony król Jordan, nastał nowy – LeBron James. Czy lepszy od starego? Tego się nie dowiemy prawdopodobnie nigdy. Autor biografii doskonale pokazuje nam, jak James zapracował na miano następcy Jordana. Tak, panie Harasimowicz, król jest tylko jeden, jest nim LeBron James.
Foto za zgodą wydawnictwa Sine Qua Non – wsqn.pl