Kilka dni temu na łamach wMeritum.pl informowaliśmy o zdarzeniu, które miało miejsce w jednym ze sklepów sieci „Biedronka”. Do redakcji portalu trojmiasto.pl zgłosił się klient, który twierdził, że nie był w stanie porozumieć się z obsługą placówki, ponieważ nikt… nie mówił po polsku. Skontaktowali się z nami przedstawiciele firmy Jeronimo Martins, właściciela „Biedronki”, którzy tłumaczą zdarzenie.
Na portalu trojmiasto.pl opublikowano list od czytelnika. Zamieszczono jego relację w całości, bez żadnej ingerencji z w jej treść. W dniu dzisiejszym udałem się na zakupy do biedronki w Baninie przy ul Borowieckiej. Jestem zażenowany obsługą na powierzchni marketu a raczej jej brakiem w ojczystym języku. Na sali znajdowało się pięć osób, które nie mówiły po polsku. Co gorsza one nie rozumiały co się do nich mówi. Nie potrafiły udzielić informacji na temat lokalizacji produktu. Na pytanie odnośnie danego artykułu widziałem kretyński uśmieszek i wzruszenie ramionami. O co chodzi, pytam się? Czy kogoś tu powaliło doszczętnie na mózg? – pisał pan Karol opowiadając o swojej wizycie w sklepie popularnej sieci marketów. Więcej TUTAJ.
Ws. artykułu opublikowanego na łamach naszego portalu skontaktowali się przedstawiciele Jeronimo Martins, właściciela sieci sklepów „Biedronka”. Poprosili nas o przedstawienie ich stanowisko w całej sprawie. Poniżej publikujemy je w całości.
Czytaj także: Kuriozalna sytuacja w \"Biedronce\". Klient nie mógł dogadać się z pracownikami, bo... nie znali polskiego
Jeronimo Martins Polska, właściciel sieci Biedronka, zatrudnia obecnie ok. 60 tys. osób w oparciu o umowę o pracę i jest największym prywatnym pracodawcą w Polsce. Wśród naszych pracowników są przedstawiciele kilkunastu narodowości, w tym również z Ukrainy, szczególnie w sytuacjach, gdy nie ma możliwości znalezienia kandydatów z lokalnego rynku pracy. Z uwagi na specyfikę branży przede wszystkim podejmują oni pracę w centrach dystrybucyjnych i sklepach. Korzystamy głównie z usług wyspecjalizowanych firm zewnętrznych, które ich zatrudniają. Na chwilę obecną stosunek cudzoziemców świadczących usługi na rzecz Biedronki i zatrudnionych w Biedronce do liczby zatrudnionych ogółem jest niewielki i stanowi ok. 2%, będąc na zbliżonym poziomie w różnych regionach Polski.
Zaznaczamy, że w przypadku obcokrajowców kierowanych do nas z wyspecjalizowanych firm zewnętrznych, ściśle kontrolujemy, czy posiadają oni niezbędne uprawnienia, ważne badania lekarskie oraz szkolenia zgodne z polskim prawem. Takim osobom zapewniamy instruktaż stanowiskowy BHP oraz wdrożenie dot. przygotowania do wykonywania zadań w danym obszarze sklepu lub centrum dystrybucyjnego. Zapewniamy im także przetłumaczone na ich ojczysty język instrukcje i podręczniki dot. pracy w naszej firmie.
Nawiązując współpracę z obcokrajowcami, nie wymagamy egzaminu z języka polskiego, ale upewniamy się, czy dana osoba potrafi się nim posługiwać w stopniu umożliwiającym pełnienie danej funkcji, tj. na stanowisku związanym z obsługą klientów potrzebna jest co najmniej komunikatywna znajomość języka polskiego.
Odnosząc się bezpośrednio do sytuacji w sklepie Biedronka w Baninie opisanej przez portal trójmiasto.pl, podkreślamy, że nieprawdziwa jest zawarta w tekście informacja, jakoby w tej placówce zdarzało się, że na zmianie nie ma nikogo mówiącego po polsku. Zapewniamy, że w tym sklepie zawsze jest obecny przedstawiciel kadry kierowniczej, który biegle posługuje się językiem polskim oraz kasjerzy mówiący po polsku. Mając na uwadze komfort naszych klientów uczulimy pracowników obcojęzycznych, by zadbali o prawidłową obsługę klienta i np. w sytuacji, gdy nie rozumieją zadawanych im pytań, zaprowadzili klienta do osoby posługującej się językiem polskim.
Pozdrawiamy,
Biuro Prasowe Jeronimo Martins Polska S.A.
źródło: trojmiasto.pl, inf. własna
Fot. Wikimedia/Henryk Borawski