Robotnik, elektryk, dużo dzieci, cztery profesury honorowe, ponad sto doktoratów. A medali mam więcej jak Leonid Breżniew – mówił Lech Wałęsa. Były prezydent zwrócił się do zgromadzonych na marszu 4 czerwca. Jednak w pewnym momencie doszło do zgrzytu. Publiczność zakłóciła wystąpienie Wałęsa?
Marsz 4 czerwca to niewątpliwie najgłośniejsze wydarzenie dzisiaj. W Warszawie zjawiły się tłumy. Przed rozpoczęciem miały miejsce wystąpienia do zgromadzonych. Głos zabrał m.in. były prezydent Lech Wałęsa. – Jestem człowiekiem sukcesu tysiąclecia. Tak mówią niektórzy – stwierdził.
– Robotnik, elektryk, dużo dzieci, cztery profesury honorowe, ponad sto doktoratów. A medali mam więcej jak Leonid Breżniew – wyjaśnił. Wałęsa tłumaczył zgromadzonym, na czym polegały jego sukcesy. W pewnym momencie zwrócił się o opamiętanie, w kontekście ataków na papieża Jana Pawła II.
– Wielka sprawa Rosja-Ukraina, podważanie roli naszego Ojca Świętego. W Polsce Kaczyński i Braun. Za chwilę demokratyczne wybory. Jak odnieść sukces? Odpowiem wam z mojego punktu widzenia. Bo sukcesy od samego początku układały się w sposób prosty – powiedział.
– Gdybym próbował zgodnie z propozycją Borusewicza wyjść, to ci, którzy mnie pilnowali, na pewno musieliby mnie zamknąć. Co moje spóźnienie spowodowało? Ci, którzy mieli mnie zamknąć, stracili prawo mnie zamknąć – wspominał.
Następnie podkreślił, że nie był płatnym agentem. W jego ocenie, ataki na jego osobę są m.in. spowodowane przez Jarosława Kaczyńskiego. – On dobrze wiedział, że jemu nie daruję niszczenia Polski, że go prędzej czy później wyrzucę. I dlatego postanowił rzucić potwarz, by mi was zabrać. Ale ja przeczekałem to wierząc, że przyjdzie dzień, w którym powiemy: „Panie Kaczyński, taczki stoją. Do przodu”. I ten dzień nadchodzi – zapewnił.
Były prezydent zwrócił się do policjantów, zaapelował do „patriotów”. Następnie doszło do zgrzytu. Kiedy zaczął mówić o konstytucji i rozwijać swoją wypowiedź, ludzie zagłuszyli go oklaskami. Wałęsa nie był zadowolony. – Jak nie chcecie słuchać, to dziękuję bardzo, wszystkiego dobrego – powiedział w końcu.