Prawie 700 stron opowieści o miłości to najnowsza książka Karoliny Korwin Piotrowskiej. Jednak opowiedziana tutaj miłość jest specyficzna, odnosi się bowiem nie wprost do drugiego człowieka, ale do kina, do filmów.
„To nie jest kolejna nudna opowieść o filmach i kinie, pisana językiem zrozumiałym tylko dla wybrańców” – tymi słowami rozpoczyna się najnowsza książka Karoliny Korwin Piotrowskiej pt. „Krótka książka o miłości”. Już sam tytuł może być mylący, bo przede wszystkim książka z pewnością nie jest krótka. Jest to opowieść rozciągnięta na prawie 700 stron, aczkolwiek, szczerze mówiąc, nie odczuwa się tego w żaden sposób. Z drugiej jednak strony, słowo „krótka” może sugerować, że filmy tu opisywane to kropla w morzu. Kino przez wszystkie lata wytworzyło mnóstwo dzieł epokowych, pamiętnych, powodujących łzy wzruszenia albo łzy śmiechu, potrafiących czegoś nauczyć, prawie doświadczyć. Autorka wybiera około 90 filmów, około 90 tych kropel w morzu i opisuje je w zupełnie inny, nowatorski i jednocześnie zachwycający sposób.
Jak widać w przytoczonym cytacie, książka ma być przystępna dla każdego. I od samego początku trzeba to przyznać. Jeśli ktoś szuka tutaj fachowego opisu danego filmu, informacji o montażu, pracy kamery czy scenografii to raczej trafił pod zły adres. Ale ta książka od początku nie ma zamiaru przedstawiać takich informacji. Najważniejsze są tutaj zdecydowanie emocje. Autorka często ze szczegółami opisuje wrażenia, jakie wywarł na niej dany film, gdy widziała go po raz pierwszy, emocje towarzyszące wracaniu do niego po latach, emocje, które wytrzymują próbę czasu i potrafią wrócić za każdym razem. Dlatego książka jest zdecydowanie skierowana dla każdego, bo o ile nie wszyscy ludzie orientują się jak odróżnić dobry montaż od złego, o tyle emocji doświadcza każdy i potraktowanie tematu z tej strony każdemu może być bliskie.
„Krótka książka o miłości” ma prawie 700 stron, ale pochłania się ją błyskawicznie. Nie ma sensu wspominanie, że całość napisana jest w naprawdę lekki, przystępny sposób, któremu nie można nic zarzucić. Mając do czynienia z osobą tak zaznajomioną z piórem (chociaż dzisiaj to przysłowiowe pióro powinno się zmienić na klawiaturę od komputera), nie ma co do tego wątpliwości i tego trudno nie przyznać bez względu na to, czy ktoś jest fanem Karoliny Korwin Piotrowskiej czy wręcz przeciwnie. Lekkość tej książki sprawia, że czytelnik bardzo szybko przeskakuje przez kolejne filmy, chłonąc jednocześnie z ich opisów jak najwięcej.
Filmy w opisywanej książce dzielą się na dwa rodzaje – te, które czytelnik widział i te, których nie widział. I po sobie zauważyłem, że bardzo różny jest odbiór obu tych grup. Najprzyjemniej czytało mi się o tych produkcjach, które miałem okazję zobaczyć. Doskonale się czyta opis danego filmu, mogąc go od razu porównać z własnymi wrażeniami czy przeżyciami. Bardzo przyjemnie jest kiedy można trafić na fragment, w którym autorka opisuje emocje związane z danym filmem, a czytelnik już wie, że w tym samym momencie czuł dokładnie to samo. Druga grupa to filmy, których czytelnik nie widział i ich odbiór jest już inny. Opisy mogą tutaj spełniać przede wszystkim rolę reklamy lub poradnika, po najlepiej sięgnąć. Wówczas jednak musimy wierzyć autorce na słowo, nie można porównać wrażeń dopóki samemu nie zobaczy się danej produkcji. Muszę jednak przyznać, że ta reklama jest często na tyle skuteczna, że tym chętniej można usiąść do nadrabiania filmowych zaległości. Warto jednak zauważyć, że jeśli ktoś jest wrażliwy na nawet najdrobniejsze spoilery to może jednak czasem powinien najpierw obejrzeć film, a dopiero później o nim przeczytać. Spoilery nigdy nie są duże i mi osobiście nie przeszkadzały, ale są osoby mocno na to wyczulone.
„Krótka książka o miłości” to książka o… miłości. O miłości do filmów, do kina, do emocji, które kino potrafi wywołać, a także pośrednio do ludzi, którzy to kino tworzą. To historia ostatnich kilkudziesięciu lat kinematografii opowiedziana na podstawie pewnych przykładów. Stanowią one kroplę w morzu, ale są jednocześnie w dużej mierze reprezentatywne dla różnych rodzajów filmów. Znajdziemy tu zarówno pierwsze „Gwiezdne Wojny”, które stały się już legendą, jak chociażby film „Whiplash”, któremu z całego serca życzę, żeby również stał się legendą. To jedna z najlepszych książek o filmach, jaką można przeczytać, bo podchodzi do nich w nowatorski, ale jednocześnie idealnie trafiony sposób. Doskonała pozycja zarówno dla każdego kinomaniaka, jak też dla kogoś, kto chciałby zacząć swoją przygodę z filmami, ale nie wie od czego i potrzebuje swojego rodzaju przewodnika. „Krótka książka o miłości” to naprawdę świetny przewodnik.
Czytaj także: Tarantino ciągle w formie – Nienawistna Ósemka [RECENZJA]
Karolina Korwin Piotrowska, „Krótka książka o miłości”,
Wydawnictwo Prószyński i S – ka, Warszawa 2016, stron 684.