Bogusław Leśnodorski nie jest już prezesem Legii Warszawa. Poinformował o tym za pośrednictwem Twittera. Wcześniej podobny wpis zamieścił Maciej Wandzel, do niedawna jeden ze współwłaścicieli klubu, który również opuści struktury „Wojskowych”.
Rozstaję się dziś ze stanowiskiem prezesa Legii. Nie był to dla mnie zawodowy obowiązek, tylko misja i szansa na realizację marzeń. Moich, ale przede wszystkim milionów Kibiców w Polsce i na świecie – napisał we wstępie Leśnodorski.
Legia nie może dzielić, powinna tylko łączyć – pisał w dalszej części odnosząc się do trwającego do kilku miesięcy sporu właścicielskiego pomiędzy nim i Maciejem Wandzlem a Dariuszem Mioduski, który odkupił od swoich wspólników ich udziały w klubie (negocjacje trwały od kilku tygodni). Uznałem wspólnie z Maciejem Wandzlem, że spór właścicielski, który niepotrzebnie stał się elementem życia publicznego, dla dobra Legii nie powinien trwać ani dnia, ani godziny dłużej. Stąd moja decyzja o rezygnacji – najlepsza, jaką w tej sytuacji można było podjąć – dodał w dalszej części.
Leśnodorski przyznał, że podczas swojej pracy w Legii poznał mnóstwo wspaniałych ludzi, „którzy otworzyli mu oczy na wiele ważnych spraw”. Ich pomoc, ale i przyjaźń była dla mnie i Klubu nieoceniona – oświadczył.
— B(L)1916 (@BL_1916) 22 marca 2017
Wcześniej list utrzymany w podobnym tonie opublikował w mediach społecznościowych inny ze współwłaścicieli Legii, bliski przyjaciel Leśnodorskiego, Maciej Wandzel.
Od dziś na Ł3 będę już jako kibic @LegiaWarszawa. To był wspaniały czas – dziękuję! pic.twitter.com/phycXnlo5B
— Maciek Wandzel (@MaciejWandzel) 22 marca 2017
Odejście Leśnodorskiego i Wandzla związane jest z przejęciem ich udziałów przez Dariusza Mioduskiego, od teraz – jedynego właściciela Legii Warszawa.
Spór właścicielski pomiędzy właścicielami Legii rozgorzał na dobre po zeszłorocznym meczu Legii Warszawa z Borussią Dortmund. Na trybunach doszło wówczas do zadymy zainicjowanej przez chuliganów Legii. W efekcie klub musiał uiścić wysoką karę finansową, ukarany został również zamknięcie stadionu na ważny mecz z Realem Madryt. Po tych wydarzeniach Mioduski zaczął krytykować sposób zarządzania klubem przez Leśnodorskiego poczynając od problemów kibicowskich, a kończąc na sferze finansowej. Najbardziej różnimy się w podejściu, by gra w europejskich pucharach była normą, a nie przypadkiem. Dotychczas budowaliśmy budżet w oparciu o awans do fazy grupowej Ligi Europy. Ostatnio zaczęliśmy narażać ten klub. Wystarczy spojrzeć na nasze mecze w eliminacjach Ligi Mistrzów. Dzięki Bogu awansowaliśmy i dostaliśmy te pieniądze za awans – mówił w lutym tego roku (cytat za sport.pl).
Mioduski nie akceptował również obecności w klubie Macieja Wandzla, który utrzymywał bliskie relacje z Leśnodorskim. Jego zdaniem „zaczął wychodzić on poza swoją rolę”, podczas gdy jego udziały w klubie, podobnie zresztą jak Leśnodorskiego, wynosiły 20 proc. (Mioduski miał ich 60 proc.). Faktem pozostaje jednak, iż to Leśnodorski przebywał w klubie na co dzień i zajmował się sprawami bieżącymi. Wandzel oraz Dominik Ebebegenge (legijny człowiek od wszystkiego) mu w tym pomagali.
Spór toczył się od kilku dobrych miesięcy. Również na łamach mediów. Obie strony konfliktu wzięły udział, oczywiście osobno, w programie Stan Futbolu emitowanym na antenie Eleven Sports. Zachęcamy do zapoznania się ze stanowiskami zarówno Leśnodorskiego, jak i Mioduskiego.
Bogusław Leśnodorski był prezesem Legii od grudnia 2012 roku. Na początku roku 2014, razem z Dariuszem Mioduskim, został jej właścicielem. Ten ostatni posiadał wtedy 80 proc. akcji. We wrześniu 2014 roku do grona współwłaścicieli dołączył Maciej Wandzel, który odkupił od tego drugiego 20 proc. udziałów.
źródło: Twitter/B(L)1916, YouTube/Eleven Sports
Fot. Wikimedia/Darwinek