Trójka młodych mężczyzn, po braku reakcji ze strony władz na wysyłane od lat drogą formalną pisma i prośby, w akcie desperacji i protestu, oblała symbolicznie czerwoną farbą tablicę na komunistycznym pomniku w miejscowości Rząbiec (świętokrzyskie). Za czyn ten zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy policji, którzy regularnie „czuwają” pod pomnikiem, skuci w kajdanki, przewiezieni do aresztu i przesłuchiwani całą noc. Czy w wolnej Polsce, niemal 30 lat po obaleniu reżimu komunistycznego, zostaną za ten czyn skazani? Odbyły się już dwie rozprawy sądowe, a ogłoszenie wyroku nastąpi dziś – we wtorek 6 marca 2018 r. w Sądzie Rejonowym we Włoszczowie k. Kielc.
Miejscowość Rząbiec, obecnie województwo świętokrzyskie. U schyłku II wojny światowej, 8 września 1944 roku, rozegrała się tam potyczka pomiędzy Brygadą Świętokrzyską Narodowych Sił Zbrojnych a oddziałami Armii Ludowej, współpracujących z agenturą sowiecką. Po latach stanął tam obelisk, na którym w 1952 r. umieszczono propagandowy napis:
W tych lasach w dniu 8 IX 1944 r. oddziały Armii Ludowej i partyzantów radzieckich zostały podstępnie napadnięte przez wysługujących się hitlerowskiemu okupantowi zbirów NSZ-kich „Bohuna”. Cześć i sława 74 bohaterom poległym w walce o wyzwolenie narodowe i społeczne ludu polskiego w 10. rocznicę powstania Polskiej Partii Robotniczej.
Czytaj także: Jaki był przebieg i tło historyczne bitwy pod Rząbcem?
Pomnik stoi do dziś. Do władz samorządowych oraz do Instytutu Pamięci Narodowej kierowane były, m.in. przez Fundację Odzyskajmy Naszą Historię, w działalność której zaangażowani są oskarżeni, formalne pisma z prośbą o interwencję w sprawie usunięcia pomnika. Jednak przez rozpoczęciem obowiązywania ustawy dekomunizacyjnej, władze nie były w stanie podjąć żadnych kroków. Zatem we wrześniu 2017 r., w nocy poprzedzającej mające odbyć się kolejny rok z rzędu „uroczystości” w Rząbcu (o tych z 2014 r. pisaliśmy tutaj), trzech studentów – działaczy organizacji patriotycznych, wzburzonych trwającą wciąż gloryfikacją komunizmu, okazało swój sprzeciw oblewając symbolicznie czerwoną farbą zakłamującą historię tablicę umieszczoną na obelisku. Jak się okazało, komunistycznego pomnika, regularnie – także w nocy, pilnują opłacani z naszych podatków funkcjonariusze włoszczowskiej policji. Za jadącymi samochodem studentami rozpoczął się pościg – w środku nocy przez las. Ci gdy zobaczyli, że są ścigani, zatrzymali się. Policjanci skuli ich w kajdanki i przewieźli do aresztu we Włoszczowie, gdzie byli przez całą noc przesłuchiwani. Funkcjonariusze wywierali presję podczas przesłuchań, grożąc – nieświadomym i nie mającym nigdy wcześniej problemów z prawem studentom – że zostaną obciążeni wysokimi karami, że będą mieć problemy na uczelniach czy z późniejszym znalezieniem pracy. Pod naporem takich argumentów, oskarżeni przyznali się do winy i przyjęli karę w postaci 800 zł grzywny. Nad ranem, po opuszczeniu aresztu, oskarżeni zaczęli szukać rozwiązania zaistniałej sytuacji. Z pomocą przyszli prawnicy z Fundacji Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Oskarżeni złożyli wnioski odwoławcze.
Pierwsza rozprawa sądowa, podczas której zeznawali jedynie trzej oskarżeni, opisując swoje motywacje oraz przebieg zdarzeń, odbyła się 23 stycznia 2018 r. Podkreślali oni fakt, że działają społecznie, należą do Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych oraz wspomnianej już Fundacji. Opiekują się kombatantami Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, biorą udział w rekonstrukcjach historycznych, organizują uroczystości związane z ważnymi dla polskiej historii rocznicami, prowadzą zajęcia dodatkowe w szkołach z lekcji patriotyzmu czy biorą udział przy produkcji historycznych filmów dokumentalnych. Na co dzień studiują i pracują. Sprawą pomnika w Rząbcu interesują się od lat i wobec braku reakcji władz, postanowili zamalować zakłamany propagandowy fragment tablicy. Co ważne – oskarżeni nie zniszczyli pomnika i nie popierają dewastacji, jaka miała miejsce np. w 2016 r., kiedy to nieznani sprawcy zniszczyli fragmenty kamienia, zerwali krzyż i pomazali orła. Studenci oblali czerwoną farbą jedynie fragment tablicy szkalujący dobre imię żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.
Prokurator wystąpił z wnioskiem o przesłuchanie przedstawiciela oskarżyciela posiłkowego, czyli stowarzyszenia które „opiekuje się” pomnikiem. Zeznania jako świadek miała złożyć również koleżanka oskarżonych uczestnicząca pośrednio w tych wydarzeniach. Sędzia wyznaczył zatem kolejny termin.
Druga rozprawa odbyła się w jakże symboliczny dzień – 1 marca, kiedy to obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Przed rozpoczęciem rozprawy, pod gmachem sądu, na znak poparcia czynu studentów, odbyła się pikieta zorganizowana przez opozycjonistów z Solidarności. Prowadził ją Zygmunt Miernik, który w 2013 r. podczas rozprawy w sprawie zawieszenia procesu Czesława Kiszczaka rzucił tortem w sędzię Annę Wielgolewską. Obecni byli również: Józef Filipek – górnik z kopalni Wujek, Witek Szałankiewicz i Eugeniusz Szostak.
Na rozprawie jako przesłuchana była koleżanka oskarżonych, która kilka dni wcześniej obroniła pracę licencjacką na temat pomników dotyczących Narodowych Sił Zbrojnych na kielecczyźnie. Opowiedziała, że do końca nie miała pojęcia co planują koledzy, jednak rozumie ich motywacje związane z obroną dobrego imienia żołnierzy NSZ. Wszyscy powoływali się również na przyjętą w dniu 15 września 2017 r. Uchwałę Sejmu Rzeczyspospolitej Polskiej w sprawie upamiętnienia 75. rocznicy powstania Narodowych Sił Zbrojnych, która brzmi:
Żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych walczyli o niepodległość Rzeczypospolitej zarówno z okupantem niemieckim, jak i sowieckim. Oddziały NSZ wsławiły się udziałem w wielu bitwach partyzanckich, walcząc samodzielnie lub wspólnie z oddziałami AK m.in. pod Ujściem, Michałowicami, Olesznem, Radoszycami, w dziesiątkach akcji uwalniania więźniów z aresztów śledczych Gestapo, a także w akcjach mających na celu obronę ludności cywilnej przed zbrodniczą i grabieżczą działalnością band rabunkowych.
Oddziały Narodowych Sił Zbrojnych brały udział w akcji „Burza” i w Powstaniu Warszawskim, walcząc ramię w ramię z oddziałami Armii Krajowej.
Żołnierze NSZ nigdy nie pogodzili się z podbojem Polski przez Związek Sowiecki i narzuceniem jej komunistycznej władzy. Część z nich wraz z Brygadą Świętokrzyską NSZ przedostała się na Zachód. Wielu kontynuowało przez kolejne lata walkę w szeregach Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i innych oddziałów partyzanckich. Za wierność idei niepodległościowej żołnierze NSZ płacili najwyższą cenę. Byli męczeni i mordowani przez komunistycznych oprawców, a miejsca pochówków wielu z nich nadal pozostają nieznane.
W 75. rocznicę powstania Narodowych Sił Zbrojnych Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uznaje, że formacja ta dobrze zasłużyła się Ojczyźnie.
„Bitwa pod Rząbcem – historia prawdziwa” – OBEJRZYJ FABULARYZOWANY FILM DOKUMENTALNY!
Oskarżeni powtarzali, że nie mogli pogodzić się z sytuacją, w której jednocześnie obowiązuje już ustawa dekomunizacyjna, najwyższe władze RP honorują Narodowe Siły Zbrojne, a jednocześnie pod pomnikiem głoszącym jakoby „oddziały Armii Ludowej i partyzantów radzieckich zostały podstępnie napadnięte przez wysługujących się hitlerowskiemu okupantowi zbirów NSZ-kich „Bohuna””, kolejny rok z rzędu odbyć się miały propagandowe uroczystości rodem z PRL. Tylko i wyłącznie z tych względów w nocy oblali fragment tablicy farbą.
Warto podkreślić, że zeznający byli obecni jako świadkowie na „uroczystościach” pod pomnikiem w 2016 r., których szczegółowy przebieg można przeczytać tutaj. Wraz z innymi działaczami Fundacji Odzyskajmy Naszą Historię dokonali nieprawdopodobnego odkrycia. Od mieszkańców Rząbca usłyszeli o miejscu z wciąż widocznymi ludzkimi kośćmi nieopodal pomnika. W 1944 r. po bitwie zostały pochowane tam ciała, a po 4 latach ekshumowane. Po przejściu na to miejscu okazało się, że w zaśmieconym piaskowym wyrobisku, pozbierane w jednym miejscu są rzeczywiście ludzkie szczątki, a zainteresowani pokazują i opowiadają o nich jak o atrakcji; ktoś postanowił położyć obok nich kwiaty. Z rozmów dochodziły kolejne informacje – o ludziach, którzy przez lata pobierali piach z tego miejsca, a znajdując fragmenty czaszek z powrotem je przysypywali. To pokazuje w jaki sposób i z jaką czcią spadkobiercy komunistów traktują swoich bohaterów, o których jeszcze kilka chwil wcześniej tak pięknie mówili.
Po upływie niemal dwóch lat niewiele się zmieniło. Na rozprawie zeznawał bowiem pan Roland Dubowski jako przedstawiciel niejakiego Stowarzyszenia Spadkobierców Polskich Kombatantów II Wojny Światowej, które sprawuje od 2014 r. „opiekę społeczną” nad pomnikiem. Pod naciskiem pytań ze strony obrońcy oskarżonych, adwokata Bartosza Lewandowskiego z Fundacji na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, wyszło na jaw, że pomnik stoi na terenie prywatnym, należącym do pani Krystyny, której nazwiska pan Dubowski nie pamięta. Zeznający nie potrafił również powiedzieć, czy istnieją akta prawne regulujące formalnego opiekuna pomnika, czy istnieją jakieś umowy między Stowarzyszeniem a właścicielką gruntu. Co więcej – „opiekun” pomnika nie wiedział, jaki napis znajduje się na przyczepionej do niego tablicy ani też kiedy ostatnio pomnik był czyszczony (nie licząc nocy po oblaniu farbą), kiedy ostatnio ktoś składał przy nim kwiaty, nie potrafił podać żadnego nazwiska osób sprawujących opiekę. Wspomniał, że w tej kwestii działa stowarzyszenie KURSK (prokomunistyczne). Adwokat Bartosz Lewandowski w obliczu tych faktów tym bardziej podkreślił konieczność przeanalizowania tego, czy Stowarzyszenie mogło być w ogóle dopuszczone jako oskarżyciel posiłkowy, ponieważ nie jest stroną pokrzywdzoną.
Podczas zeznań pana Dubowskiego na sali wznoszone były okrzyki „Hańba!”, „Czerwona zaraza!”, „To nie jest proces! Minęły procesy kiblowe!”. Zygmuntowi Miernikowi z Solidarności puściły nerwy, gdy radca prawny jako oskarżyciel posiłkowy użył sformułowania o „bratobójczych walkach”, jakie rozegrały się pod Rząbcem. Opozycjonista został wyrzucony z rozprawy.
„Opiekun pomnika” mówił również, że sąd to nie jest miejsce na rozstrzygnięcia historyczne, którymi powinni zajmować się historycy podczas konferencji. Sędzia Wojciech Szyposzyński przyznał:
„Nie osiągniemy zgody w tym zakresie. Po jednej stronie mamy Stowarzyszenie, po drugiej mamy ich [oskarżonych] opcję polityczną. Każde zdanie może być albo przez tych albo przez tych krytykowane. Nie wyjaśnimy sobie tego tutaj dzisiaj. To nie jest czas ani miejsce.”
Do głosu dopuszczeni zostali także oskarżeni, którzy zadali panu Dubowskiemu m.in. następujące pytania:
– Czy w obliczu tego, że kilka lat temu zainterweniowaliśmy w sprawie bezczeszczenia zwłok członków Armii Ludowej, poprzez bezładne rozrzucanie ich kości i jak wiemy pańskie Stowarzyszenie do tej pory żadnych kroków z tym nie uczyniło, czy nadal podtrzymuje pan to, że my chcieliśmy [poprzez oblanie tablicy czerwoną farbą] ubliżyć godności osób, które tam spoczywają?
– Nie, ja tylko stwierdzam, dlaczego akurat w ten sposób to panowie robiliście? [Brak odpowiedzi na pytanie]
– Skoro Państwo wiedzieliście, że jest ta ustawa dekomunizacyjna to czemu w nowym wniosku o zmianę tej tablicy w dalszym ciągu zakłamujecie państwo prawdę historyczną?
– Czy zdaje pan sobie sprawę, że mamy demokrację? Że część naszych obywateli ma inny pogląd na ustrój społeczno-polityczny i na prawdę historyczną? Czy przyzna im pan prawo do obywatelstwa i do korzystania z tych praw?
Oprócz odwoływania się do demokracji, pan Roland Dubowski jednocześnie mówił, że uważa, iż napis na tablicy o „faszystowskich zbirach Bohuna” jest „emocjonalnie przesycony epoką PRL i nie do końca poprawny”. Jednak takie zachowanie młodych ludzi [oblewanie tablicy farbą] może być oznaką wewnętrznego niebezpieczeństwa w kraju. Swoje zeznania zakończył słowami, że chciałby aby wyrok miał charakter wychowawczy.
W mowie końcowej prokurator Mariusz Jakubiak wniósł o warunkowe roczne umorzenie postępowania na czas próby oraz poniesienia przez oskarżonych kosztów sądowych, do czego przychylił się również oskarżyciel posiłkowy.
Obrońca oskarżonych adwokat Bartosz Lewandowski w mocnej w słowach przemowie nie zgodził się na te warunki i wniósł o całkowite uniewinnienie.
Sędzia Wojciech Szyposzyński oznajmił, że wyrok zostanie ogłoszony we wtorek 6 marca o godzinie 15.10.
Czy sąd wolnej Polski skaże w 2018 r. trzech nigdy wcześniej nie karanych studentów za oblanie czerwoną farbą fragmentu tablicy mówiącej o „zbrodniczej Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ” na pomniku postawionym w 10. rocznicę powstania Polskiej Partii Robotniczej?
To pokaże, jak naprawdę Polska jest wolna.