Św. Jan z Dukli był polskim zakonnikiem, należącym do franciszkanów, a później do ich bardziej radykalnego odłamu – bernardynów. Jego kult rozwinął się w Polsce bardzo silnie od razu po śmierci, szczególnie wśród mieszczaństwa, był także patronem Korony i Litwy. Dziś przypada 535 rocznica jego śmierci.
Jan z Dukli urodził się ok. 1414 roku w rodzinie zamożnych mieszczan. Po skończeniu szkoły spędził kilka lat nad potokiem Zaśpit, w miejscowości Trzciana koło Dukli. Tam wiódł życie pustelnicze i tam dziś stoi murowany kościółek, który jest duchowym spadkiem po św. Janie.
W zakonie franciszkanów
Ok. 1434 roku, Jan z Dukli wstąpił do Zakonu OO. Franciszkanów Konwentualnych. Prowincjał polecił mu rozdać majątek ubogim, a w zamian Jan otrzymał dwa habity, spodnie oraz sandały. Po wyświęceniu na kapłana, Jan z Dukli wielokrotnie piastował urząd przełożonego, z pewnością piastował tą funkcję w klasztorach w Krośnie i Lwowie. Pełnił również urząd kustosza w kustodii ruskiej i wówczas podlegało mu siedem klasztorów. W 1461 roku otrzymał stanowisko niemieckiego kaznodziei w kościele szpitalnym św. Ducha we Lwowie. Zgodnie z poleceniem św. Franciszka z Asyżu, kaznodziejami mogli być tylko wybitnie zdolni i urobieni wewnętrznie kapłani, co świadczy o wyjątkowej pobożności św. Jana.
Czytaj także: Św. Jan z Dukli zmarł 534 lata temu
Przejście do bernardynów
W 1463 roku Jan z Dukli postanowił przejść do zakonu bernardynów. Była to odmiana franciszkanów, która jednak opowiadała się za całkowitym zachowaniem ostrej reguły św. Franciszka. Do Polski zostali oni wprowadzeni dopiero w 2 połowie XV wieku, czego inicjatorem był włoski przywódca tego ugrupowania, św. Jan Kapistran. W 1453 roku założył on w Krakowie pierwszy kościół i klasztor pod wezwaniem św. Bernardyna ze Sieny. Ruch bernardynów w Polsce zaczął się prężnie rozwijać i przez bliskie kontakty z wiernymi, pracę wśród ludu i działalność patriotyczną zyskał wielu zwolenników. Wówczas bernardyni i franciszkanie stanowili jeden zakon, a ich definitywny podział nastąpił dopiero w 1517 roku, i przejście z jednej gałęzi do drugiej nie stanowiło problemu. Jednak św. Jan z Dukli był wybitnym i szanowanym kaznodzieją, przez co mógł nie uzyskać zgody swojego przełożonego. Wykorzystał więc ucztę, na której poprosił prowincjała o możliwość udania się do bernardynów, nie precyzując jednak, że chce zrobić to na stałe. Po uzyskaniu zgody, Jan z Dukli w 1463 roku legalnie mógł wstąpić do zakonu bernardynów.
Surowość zakonna
Zakon bernardynów dał Janowi z Dukli możliwość służenia Bogu i ludziom w sposób jeszcze bardziej zbliżony do pierwotnej, surowej reguły. Prawdopodobnie nie piastował już żadnych urzędów zakonnych, nadal pełnił funkcję kaznodziei i spowiednika w klasztorach w Poznaniu i Lwowie. W nowych warunkach chciał wieść życie ciche i ukryte. Pod koniec życia, Jan chorował i utracił wzrok, co nie przeszkadzało mu w wykonywaniu codziennych obowiązków. Gdy nie mógł sam czytać, robili to za niego klerycy. Zmarł 29 września 1484 roku we Lwowie.
Długa droga do kanonizacji
Praktycznie od razu po śmierci Jana z Dukli, zaczęto się do niego modlić. Odbywały się pielgrzymki do jego grobu, a ponadto pojawiły się pierwsze cuda za jego wstawiennictwem. Stał się on orędownikiem w trudnych dla tamtejszej ludności chwilach, związanych z najazdami tatarskimi czy wojnami z Moskwą oraz Turcją. Bernardyni rozpoczęli starania o beatyfikację swojego współbrata, jednak proces ten był długi i Jan z Dukli został włączony w poczet błogosławionych dopiero 21 stycznia 1733 roku przez papieża Klemensa XII. Niedługo po tym wydarzeniu, ogłoszono go patronem Korony i Litwy. Rozpoczęto również starania o jego kanonizację, jednak rozbiory Polski przekreśliły tą kwestię. Powróciła ona po II wojnie światowej, jednak tutaj na drodze stanęły władze komunistyczne. Wobec tego dopiero w latach 90. można było wznowić proces kanonizacyjny, zakończony w Krośnie, 10 czerwca 1997 roku. Wówczas papież Jan Paweł II, podczas pielgrzymki do Polski, włączył Jana z Dukli w poczet świętych.
Czytaj także: Tradycja ludowych zapasów w Polsce bardziej powszechna niż uważano