Dżuma to choroba nazywana w średniowieczu „czarną śmiercią”. I trudno się dziwić, ponieważ dziesiątkowała wówczas ludność Europy. Szacuje się, że na Starym Kontynencie w tym okresie zmarło na nią około 50 milionów ludzi. Czy to możliwe, że groźna choroba powraca?
Dżuma dla większości z nas kojarzy się z chorobą historyczną, której problem dziś już nikogo nie dotyczy. Okazuje się, że nie jest to tak oczywiste. Chińska państwowa agencja prasowa Xinhua poinformowała, że choroba ta została właśnie zdiagnozowana u kolejnego pacjenta. Najprawdopodobniej mężczyzna zaraził się chorobą po spożyciu dzikiego królika.
U chorego zdiagnozowano dżumę dymieniczą, której charakterystycznym objawem jest ciemne zabarwienie węzłów chłonnych. U chorego występują objawy podobne do grypy, czasami pojawiają się również wybroczyny. Zarazić się nią można albo od gryzoni albo drogą kropelkową od innych zarażonych pacjentów.
Czytaj także: Naukowcy: Dżuma Justyniana pod koniec starożytności wcale nie zdziesiątkowała populacji Europy
Kwarantannie poddano 28 osób, które potencjalnie mogły mieć kontakt z zarażonym mężczyzną. To już trzeci przypadek dżumy w ostatnim czasie. 12 listopada chińskie władze informowały o leczeniu dwóch innych osób, które pochodziły z rejonu Mongolii Wewnętrznej. W Pekinie wprowadzono już odpowiednie środki ostrożności. Władze twierdzą, że nie ma powodu do niepokoju.
Czytaj także: Richard Gere odwiedził Polskę. Mówił o demokracji
Źr.: Fakt, Gazeta.pl