Choć eksperci przypominają, że tzw. szybkie testy na obecność koronawirusa nie są tak skuteczne, co testy genetyczne, badania te stają się coraz bardziej popularne. W ostatnich dniach poddali się im Maciej Dowbor oraz Robert Janowski. Po wszystkim podzielili się wrażeniami.
Specjaliści w dziedzinie wirusologii nie mają wątpliwości, że tzw. szybkie testy nie dorównują skutecznością profesjonalnym badaniom genetycznym. To jednak nie odstrasza klientów. I trudno się dziwić, bowiem ich dostępność jest nieporównywalnie większa dla przeciętnego człowieka. Eksperci wskazują również inny możliwy powód.
„Ludzie się na rzeczy nie znają, a że są wystraszeni, zastraszeni, to koniecznie chcą, by ich zbadać, nie zdając sobie sprawy 'po co i jak?’. Takie szybkie testy są dobre na poprawę samopoczucia tych, którzy im się poddają. Jeśli jakikolwiek test czegokolwiek daje 50 proc. prawdopodobieństwo , to równie dobrze można sobie rzucić monetą” – tłumaczy wirusolog, prof. dr. hab. Włodzimierz Gut, w rozmowie z „Super Expressem„.
Dowbor przeszedł test na koronawirusa. „Po cichu liczyłem…”
Niemniej jednak chętnych nie brakuje. W sobotę na obecność koronawirusa przetestował się Maciej Dowbor. – Na razie jestem czysty! – ogłosił prezenter w mediach społecznościowych. Dowbor przyznał jednak, że nie był całkowicie pewien wyniku.
– Po cichu liczyłem, że przeszedłem to cholerstwo bezobjawowo i będę już odporny. Cóż… Wracam do maseczki. Powodzenia i Zdrowia dla Wszystkich w sobotni poranek. I nie dajmy się tej koronie! – napisał.
Janowski o tzw. szybkich testach. Wysoka cena, ale wynik już po 15 minutach
Kilka dni wcześniej testowi na obecność przeciwciał poddał się Robert Janowski wraz z żoną. Artysta przekonuje, że szybkie testy mogą pomóc ograniczyć epidemię, jednak powinni się nim poddawać zwłaszcza osoby, które miały objawy infekcji górnych dróg oddechowych.
– Podejrzewaliśmy coś, bo ciężko przechorowaliśmy grypę, chyba. To trwało trzy miesiące – grudzień, styczeń, luty. Myśleliśmy, że to dziadostwo było już wcześniej w Polsce, ale niewykryte – tłumaczył w rozmowie z „Plejadą”.
Prezenter przyznał, że oba testy dały wynik negatywny, a za badanie trzeba było zapłacić 320 złotych. Janowski zwrócił jednak uwagę osobom chętnym na ważny fakt. – To badanie wykrywające obecność przeciwciał we krwi, czyli informujące, czy w ciągu ostatnich dwóch tygodni miałeś ewentualny kontakt z patogenem. Ja tego niestety nie doczytałem – stwierdził.
Artysta wyjaśnia, że poddanie się badaniu ma sens jeśli mamy podejrzenia, co do choroby. – Jeśli dwa tygodnie lub tydzień temu coś ewentualnie mogło wydarzyć się, to wtedy super, bo wynik jest za 15 minut, to taki szybki teścik – dodał.
Źródło: Intagram, „Super Express”/ se.pl, onet.pl/ plejada.pl