W Bieszczadach, w pobliżu remontowanego schroniska Chatka Puchatka, odnaleziono zwłoki. Natrafili na nie pracownicy zajmujący się remontem budynku. Według jednej z hipotez, zmarły mógł być działaczem „Solidarności”.
Na ludzkie szczątki w Bieszczadach natrafili pracownicy remontujący tamtejsze schronisko Chatka Puchatka. Zwłoki znajdowały się w pobliżu szlaku prowadzącego na Połoninę Wetlińską. Odkrycia dokonano 31 sierpnia.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, ciało zostało prawdopodobnie rozszarpane przez dzikie zwierzęta. „Wszystko wskazuje na to, że ciało leżało w lesie od dłuższego czasu. Zostało prawdopodobnie rozszarpane przez dzikie zwierzęta. Szczątki były w tak złym stanie, że pracujący na miejscu śledczy nie byli w stanie określić płci zmarłej osoby” – czytamy.
Szczątki zostały już zabezpieczone a śledztwo przejęła Prokuratura Rejonowa w Lesku. Według jednej z hipotez, zmarły mógł być opozycjonistą i działaczem „Solidarności” w okresie PRL. Świadczy o tym znaleziony w pobliżu dokument – prawo jazdy wydane w Australii, które należy do 79-letniego mężczyzny z województwa śląskiego. Śledczy nawiązali kontakt z byłą żoną mężczyzny, która od lat nie miała z nim kontaktu. Okazuje się, że ich dzieci mieszkają w Australii.
Lokalny portal SuperNowości24 informuje, że mężczyzna miał być w latach 80. internowany w Nowym Łupkowie, a następnie wyemigrować do Australii. Wątpliwości w tej kwestii ma rozwiać pobranie materiału genetycznego.
Czytaj także: Zwłoki mężczyzny w potoku. Trafiła na nie przechodząca obok kobieta
Źr.: Gazeta Wyborcza, SuperNowości24