Zbliżają się ostateczne rozstrzygnięcia w Formule 1. Po Grand Prix Kataru, zawodnicy będą ścigać się w Arabii Saudyjskiej, a następnie w Abu Zabi. Lewis Hamilton, który walczy z Maxem Verstappenem o tytuł mistrza świata nie ukrywa, że przerażają go prawa obowiązujące w tych krajach.
Trzy ostatnie wyścigi Formuły 1 w tym sezonie odbywają się na Bliskim Wschodzie. Zawodnicy po zmaganiach w Katarze, zmierzą się w Arabii Saudyjskiej i w Abu Zabi. Walka o tytuł mistrza świata wciąż nie jest rozstrzygnięta. W klasyfikacji kierowców prowadzi Max Verstappen, jednak goni go Lewis Hamilton, który w ostatnich wyścigach radzi sobie znakomicie.
Jednocześnie nie od dziś wiadomo, że Hamilton nie kryje się ze swoimi poglądami. Brytyjczyk wykorzystuje swoją ogromną popularność, by wychodzić z konkretnym przekazem. Już podczas Grand Prix Kataru miał na sobie kask w tęczowych barwach i wiele wskazuje na to, że założy go również w Arabii Saudyjskiej. „Tak jak powiedziałem ostatnio, czuję, że sport i my kierowcy jesteśmy zobowiązani do upewnienia się, że podnosimy świadomość na temat pewnych problemów, które widzimy. Zwłaszcza jeśli dotyczą one praw człowieka w tych krajach, w których się pojawiamy” – mówił Hamilton, cytowany przez portal racefans.net.
Brytyjczyk zaznaczył, że pojawienie się w Arabii Saudyjskiej nie jest jego decyzją. „Zachowując szacunek dla wszystkich, którzy tu są, zostałem ciepło przyjęty przez Saudyjczyków. Nie mogę udawać, że mam ogromną wiedzę na temat sytuacji tutaj albo twierdzić, że rozumiem kogoś, kto dojrzewał w tej społeczności, która jest dotknięta pewnymi zasadami i tutejszym reżimem” – stwierdził. „Czy czuję się tu dobrze? Nie powiedziałbym, że tak. Jednak to nie mój wybór, by tu być. To Formuła 1 postanowiła, że mamy się tu pojawić” – dodał Hamilton.
Żr.: WP SportoweFakty