Największa na świecie agencja prasowa Bloomberg podała informację o ataku Rosji na Ukrainę. Nieco później usunęła artykuł. Na wiadomość zareagował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Wzrost napięcia na linii Rosja-Ukraina znalazł odzwierciedlenie w licznych publikacjach medialnych. Szerokim echem rozniósł się zwłaszcza piątkowy nagłówek opublikowany przez amerykańską agencję Bloomberg.
Na stronie internetowej serwisu znalazł się tytuł: „Rosja najeżdża Ukrainę”. Bloomberg po pewnym czasie przyznał się do błędu i zdjął artykuł ze strony. Następnie wydano oświadczenie, w którym agencja tłumaczy się pomyłką i przeprasza. „Przygotowujemy nagłówki dla wielu scenariuszy. Jeden z nich został nieumyślnie opublikowany” – czytamy.
Agencja Bloomberg już poinformowała, że Rosja napadła na Ukrainę – w nocy z piątku na sobotę. Po paru godzinach informację zdementowano. Zapewne wojska ukraińskie jeszcze nie wkroczyły do Donbasu. Opierają się. Teraz zapewne USA i Anglia użyją silniejszych motywacji i nacisków. pic.twitter.com/NyDARcGMik
— Piotr Panasiuk (@PanasiukPiotr) February 5, 2022
Bloomberg o ataku Rosji na Ukrainę. Jest odpowiedź Kremla
Na publikację szybko zareagowały władze w Moskwie. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podkreślił, że błąd w jego ocenie ukazał, do czego prowadzi… napięcie wywołane przez „Zachód.
– Ta sytuacja pokazuje, jak niebezpieczne są takie napięcia, które zostały wywołane codziennymi agresywnymi wypowiedziami, które wciąż słyszymy z Waszyngtonu, europejskich stolic i Londynu – podkreślił.
– To właśnie te oświadczenia, rozmieszczenie wojsk w pobliżu naszych granic i codzienne dostawy broni na Ukrainę, prowadzą do tych napięć – uważa rzecznik Kremla.
Na wstępie zaznaczył jednak, że agencja przeprosiła za błąd. – To nie była prowokacja, nie ma co przesadzać – stwierdził Pieskow.