Zgodnie z projektem budżetu Kancelarii Sejmu na 2023 rok, przewidziane zostały podwyżki dla najważniejszych osób w państwie. Dotyczą one nie tylko prezydenta, premiera czy ministrów, ale również szefów państwowych instytucji. Wśród nich jest prezes NBP Adam Glapiński.
Nie brakuje osób, dla których galopująca inflacja i wzrosty cen w Polsce mają twarz Adama Glapińskiego. Prezes Narodowego Banku Polskiego odpowiada za działania na rzecz stabilności systemu finansowego w kraju. Właśnie wzrosty cen zmuszają NBP do podnoszenia stóp procentowych, co przekłada się na rosnące raty kredytów.
Trudno się więc dziwić, że podwyżki przewidziane w projekcie budżetu Kancelarii Sejmu na 2023 rok, dla wielu osób są oburzające. Projekt zakłada podwyższenie płac najważniejszych osób w państwie o 7,8 proc. Dotyczy to nie tylko prezydenta, premiera czy ministrów, ale też szefów najważniejszych instytucji, takich jak Najwyższa Izba Kontroli czy Narodowy Bank Polski. Skorzysta więc między innymi Adam Glapiński. A i tak zarabia niemało.
Z danych przedstawionych przez Narodowy Bank Polski wynika, że w 2021 roku Adam Glapiński zarobił 1 mln 115 tyś 739 zł. Złożyły się na to podstawowa pensja, która do lipca wynosiła 33,8 tys. zł, natomiast od sierpnia 47,3 tys. zł, a także premier i nagrody. Dodatkowo, zarobki prezesa NBP w 2021 roku były wyraźnie wyższe niż w poprzednich latach. W 2020 roku zarobił on bowiem 947 tysięcy złotych brutto, natomiast rok wcześniej 795 tysięcy złotych brutto.
W rozmowie z „Faktem” oburzenia nie kryje między innymi posłanka Polski 2050 Hanna Gil-Piątek. „Przymiarki do podwyżek są bulwersujące. Powinniśmy teraz zadbać o pensje osób w budżetówce – pielęgniarek, policji. Mamy czas, kiedy nie sobie powinniśmy pomagać, a potrzebującym osobom. A tych z powodu drożyzny jest coraz więcej. A prezes NBP nie tylko nie zasługuje na podwyżkę pensji. Nie zasługuje nawet na obniżkę, a tylko na dymisję” – mówiła.
Czytaj także: Schetyna założy nową partię opozycyjną? Jest jego komentarz
Źr.: o2, Fakt