– Polska mogłaby sprzedać swoje srebro na rynku za dolary i za pomocą tych dolarów kupować złoto – twierdzi James Rickards, doradca ds. międzynarodowych zagrożeń finansowych w Departamencie Obrony USA w opublikowanej w miesięczniku „Nowa Konfederacja” rozmowie z Aleksandrą Rybińską.
Według Rickardsa w przeciągu najbliższych kilku lat może dojść do załamania międzynarodowego systemu walutowego, a wówczas, przy ustalaniu nowych zasad systemów finansowych liczyć się będzą posiadane przez państwa rezerwy złota. Ma być to powodem zakupywania dużych ilości kruszcu przez Chiny i Rosję, które zmierzają ku posiadaniu go w ilości równowartej trzem procentom PKB.
Strefa euro posiada rezerwy złota o równowartości 4 proc. PKB. W przypadku Polski oznacza to, że jej rezerwy złota powinny wynosić ok. 400 ton. Obecnie Polska ma zaledwie 100 ton. By jej głos liczył się podczas negocjacji nowego międzynarodowego systemu monetarnego na równi z tym głównych potęg, musi więc nabyć kolejne 300 ton – twierdzi Rickards.
Czytaj także: Intermarium: Nowa Rzeczpospolita?
O ile rocznie KGHM wydobywa, bądź odzyskuje rocznie około 700 kilogramów złota, to w przypadku srebra wydobycie wynosi około 1200 ton. Według Rickardsa, Polska powinna sprzedawać srebro w celu zakupu za uzyskane pieniądze złota. I choć zyski ze sprzedaży pierwszego kruszcu wystarczyłyby na zakup zaledwie 20 ton rocznie drugiego kruszcu, to „byłby to także sposób na sfinansowanie takich twardych aktywów jak złoto w lokalnej walucie, którą można dodrukować. Drukowanie nowych pieniędzy pozwoliłoby zaś na utrzymanie kursowej wartości waluty na niskim poziomie, co pozwoliłoby na promocję eksportu i turystyki.” To jednak nie wszystko, bowiem polskie rezerwy znajdujące się aktualnie poza granicami kraju powinny zostać sprowadzone z powrotem, aby w trakcie kryzysu nie zostały zarekwirowane przez rządy obcych państ. Jak twierdzi amerykański doradca, w przypadku załamania systemu walutowego może dojść do dwóch scenariuszy. Pierwszy zakładałby „powrót jakiejś odmiany standardu złota”, drugi zaś zakłada dodrukowanie światowego pieniądza, a w konsekwencji inflację. Oba scenariusze zakładają znaczny wzrost cen złota, dlatego według Rickardsa do zmian należy się przygotować dbając o stan rezerw tego kruszcu.
Cała rozmowa dostępna jest w najnowszym numerze „Nowej Konfederacji”
Fot: Istara/wikicommons