Portal wMeritum.pl przeprowadził rozmowę z brązową i srebrną medalistką olimpijską w łyżwiarstwie szybkim z Vancouver i Soczi – Katarzyną Bachledą-Curuś. Doświadczona polska łyżwiarka szybka ma obecnie poważną kontuzję kręgosłupa, ale ma w planach start na Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczang w 2018 roku. Zapraszamy do lektury wywiadu!
Krzysztof Chałabiś: Jak Pani zdrowie? Miała Pani dość ciężki uraz kręgosłupa..
Katarzyna Bachleda-Curuś: Powoli dochodzę do pełnej sprawności zaczęłam już treningi na lodzie, ale z plecami nie jest do końca dobrze. Już chyba nigdy nie będzie i oswajam się z tą myślą.
Czytaj także: NASZ WYWIAD #5. Paulina Lechowicz: Na siłowni czuję się jak w domu
Mogłaby Pani oszacować jakiś termin ewentualnego powrotu do rywalizacji?
Raczej wolę myśleć długoterminowo. Nie mam musu startu na siłę, a w tej chwili zdrowie jest ważniejsze. Aby myśleć o igrzyskach w 2018 roku nie mogę pleców zaleczyć, ale muszę je wyleczyć.
No właśnie, wróćmy do Igrzysk. Zdobyła Pani dwa medale. Jeden w Vancouver, drugi w Soczi. Czy krążki wpłynęły jakoś na Pani popularność? Jednak Igrzyska są najbardziej medialną imprezą sportową świata, a Polska zdobywa zbyt wielu medali w zimę.
Staram się do tego podchodzić bardzo racjonalnie nie oglądam i nie rozpuszczam się nad tymi medalami codziennie. To już jest historia i cieszę się niezmiernie, że mogłam ją pisać. Co do popularności to łyżwiarstwo w Polsce nie jest super sportem, a wyniki jakie są moim udziałem są naprawdę dużym światowym osiągnięciem. Bardziej na pewno jestem rozpoznawalna w Holandii niż w Polsce.
No tak, to jest taka światowa stolica łyżwiarstwa, o czym świadczą sukcesy „Pomarańczowych”. A finansowo coś się zmieniło? Państwo wspiera jakoś Panią z tytułu zmagań w barwach narodowych?
Jeśli chodzi o finansowanie to żeby dostać stypendium z MSIT trzeba być w czołowej ósemce na Mistrzostwach Świata, więc wymagania są naprawdę mocne. Sponsoring w łyżwach nie jest jakiś super, to nie skoki narciarskie. Myślę, że jest jeszcze wiele do zrobienia w tej dziedzinie.
Ma Pani coś szczególnego do zarzucenia w kwestii finansowych bądź infrastrukturalnych? Po Igrzyskach w Soczi głośny był temat braku odpowiednich torów do treningu dla Polaków, ale potem sprawa zdecydowanie ucichła…
Temat można powiedzieć umarł. My nie mamy krytego toru, a ten w Zakopanem jest naprawdę super, ale jak jest ładna pogoda trenowanie na otwartym lodzie to inne prędkości inna technika jazdy, inne czucie mięśniowe. Jasne, że każdy lubi wyjechać na obóz treningowy na otwarty lód, ale to jest kilka dni w roku, a nie kalkulowanie czy jak wrócę do domu to będzie można zrobić trening. Cała potęga Holandii polega na dostępności fajnych obiektów przez polowe roku, a u nas lód jest tylko 3-4 miesiące w roku. Nie wiem co my jako zawodnicy moglibyśmy zrobić więcej, by postawiono nam hale. Teraz niech działają ludzie decyzyjni, a na razie hala jakoś się oddala.
Podobno w 2017 roku ma powstać tor w Warszawie, ale to chyba termin zbyt bliski Igrzyskom w Korei, by można było go odpowiednio wykorzystać…
Dla mnie budowanie hali w Warszawie to chory pomysł. Tam nikt nie przyjedzie na treningi, w dużych miastach się nie trenuje, poza tym tam na Stegnach nie ma totalnie infrastruktury do trenowania. Był pomysł hali w Zakopanem, ale niestety decyzje były inne, a byłaby to najwyżej położona hala łyżwiarska w Europie, plus zaplecze COS-u jakie już jest. Mielibyśmy ośrodek do którego ciągnęliby łyżwiarze z całego świata, ale decyzje podejmują inni.
A tak poza łyżwiarstwem…Jakie ma Pani hobby?
Dobra książka, gotowanie, ale chyba spędzanie czasu z rodziną to wygrywa. Gotowanie mnie relaksuje i mam dziką satysfakcję, jak innym smakują moje potrawy.
Jest Pani wymagająca dla kucharzy w kadrze?
Zalecam powrót na Ziemię. Własnych kucharzy mają piłkarze, my olimpijscy sportowcy nie mamy takich luksusów.
Kamil Stoch Sportowcem Roku 2014 – zasłużone zwycięstwo?
Dokładnie taka trójkę wytypowałam sama, więc tak. Podwójny mistrz i czapka z głowy.