Aleksandra Jarecka miała zaledwie cztery sekundy, by zdobyć punkt i doprowadzić do dogrywki podczas pojedynku o brąz z Chinkami. Polka zrobiła to, a później wygrała w dogrywce dając nam trzecie miejsce na olimpijskim podium. Okazuje się, że niewiele brakowało, a nie pojawiłaby się w ogóle na igrzyskach…
Rywalizacja o brązowy medal drużyn szpadzistek pomiędzy Polską i Chinami przejdzie do historii. Wszystko przez gigantyczne emocje i wyrównany poziom. Kiedy do końca regulaminowego czasu pozostało mniej niż 5 sekund okazało się, że… sędziowie błędnie obliczyli punkty. Na tablicy pojawiła się delikatna przewaga Chinek.
Ekipa Biało-Czerwonych protestowała. Walcząca na końcu Aleksandra Jarecka, zanim sędziowie zmienili wynik, prowadziła bowiem pojedynek „luźniej”. Nie atakowała za wszelką cenę. – Ola myślała, że wygrywamy jednym punktem, trudna sytuacja – tłumaczyła później Martyna Swatowska-Wenglarczyk.
Aleksandra Jarecka mogła nie pojechać na igrzyska. Wszystko przez dziwne decyzje związku…
Co ciekawe, dziennikarze portalu WP SportoweFakty przypominają, że niewiele brakowało, by Jarecka nie pojechała na igrzyska. Trener zawodniczki Radosław Zawrotniak otwarcie krytykował przepisy, którymi kierował się związek.
Jarecka nie pojawiła się w pierwotnym składzie na igrzyska. Polska mogła wystawić bowiem trzy zawodniczki do startów indywidualnych. Dwa miejsca przypadły dla Renaty Knapik-Miazgi i Alicji Klasik.
Trzecie teoretycznie powinna zająć Jarecka – bo była trzecia w krajowym rankingu. Jednak po rozmowach wskazano na… Swatowską-Wenglarczyk. Ostatecznie jednak, po wielu zawirowaniach Jarecka pojechała na igrzyska i walnie przyczyniła się do medalu w drużynie…