Koalicja rządowa przeforsowała ustawę w Senacie z problemami, ponieważ nie ma w nim większości. Udało się jednak dzięki wsparciu mniejszych ugrupowań, przede wszystkim niedużej Zjednoczonej Partii górniczego magnata Clive’a Palmera. Za zlikwidowaniem podatku zagłosowało ostatecznie 39 senatorów, a przeciw było 32 z Australijskiej Partii Pracy i Partii Zielonych. Podatek obowiązywał zresztą bardzo krótko: wprowadził go w lipcu 2012 roku socjaldemokratyczny gabinet Julii Gillard. Został nałożony na 350 największych zakładów emitujących CO2 i wynosił 24 dolary australijskie (22,6 dolarów amerykańskich) za każdą tonę wyemitowanego gazu, co spowodowało wzrost cen energii. Był niekorzystny dla krajowej gospodarki uzależnionej energetycznie od elektrowni węglowych, a jego wprowadzenie według premiera wcale nie pomagało w zmniejszeniu ilości dwutlenku węgla w atmosferze.
Australia odpowiada za 1,5 % światowej emisji gazów cieplarnianych, jest zatem pod tym względem za Stanami Zjednoczonymi czy Chinami. Jednak przy 22 milionach obywateli posiada największy wskaźnik emisji tych gazów przypadający na jednego mieszkańca. Zobowiązała się na arenie międzynarodowej do zredukowania ich emisji do 2020 roku o 5% w porównaniu z rokiem 2000. Ekolodzy wątpią jednak, czy po zniesieniu podatku, możliwe będzie wywiązanie się ze zobowiązań.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Podczas burzliwej debaty lider socjaldemokratów Bill Shorten nazwał premiera Abbotta „środowiskowym wandalem” i zarzucił rządowi, że jako pierwszy na świecie „odwrócił się od walki ze zmianami klimatycznymi”. Szef rządu nazywa jednak światowe ocieplenie i zmiany klimatyczne „absolutnymi bredniami” zapewniając jednak, że nie zamierza odwracać się od promowania czystej energii. Zniesienie podatku węglowego ma zostać bowiem zastąpione specjalnym funduszem o wartości 2,55 miliardów dolarów australijskich (2,39 miliardów dolarów amerykańskich), z którego firmom wypłacane byłyby subwencje i zachęty do korzystania z czystej energii.
Źródło: ekonomia.rp.pl
Fot.: pixabay.com