Marek Szkolnikowski, dyrektor TVP Sport, udzielił wywiadu serwisowi tvp.sport.pl, w trakcie którego odniósł się m.in. do przyszłości Dariusza Szpakowskiego w stacji oraz jego potencjalnych następców.
Szkolnikowski przyznał, że Szpakowski na pewno będzie komentował mecze zbliżających się Mistrzostw Świata, jednak zdaje sobie sprawę, iż czołowy komentator TVP ma świadomość upływającego czasu.
On ma świadomość szybko upływającego czasu i – jak wielcy sportowcy – będzie chciał zakończyć karierę na samym szczycie, zamiast się rozdrabniać. Nastąpi to raczej prędzej niż później, natomiast jeszcze podczas mundialu na pewno będzie naszym filarem, czołową postacią. Gdy jednak powie „pas”, nie wyobrażam sobie Telewizji Polskiej bez niego. Chciałbym, żeby pozostał ekspertem, mentorem dla adeptów – powiedział.
Kto będzie następcą Szpakowskiego, gdy ten, posługując się terminologią piłkarską, zdecyduje się zawiesić mikrofon na kołku? Szkolnikowski uważa, że w Polsce jest czterech komentatorów, którzy są w stanie udźwignąć presję dużego piłkarskiego wydarzenia na otwartej antenie.
Te cztery osoby to Dariusz Szpakowski , Jacek Laskowski, Maciej Iwański i Mateusz Borek. Bardzo się cieszę, że trzech z nich pracuje w Telewizji Polskiej, więc jeśli chodzi o następców, na pewno jesteśmy zabezpieczeni. Rozmawiałem z Tomaszem Smokowskim, były wstępne plany, by wzmocnił nas w trakcie mistrzostw świata, ale zakaz konkurencji z NC+ sprawił, że wszystko spełzło na niczym. Tomek zresztą, z tego co wiem, planuje – już jako „wolny strzelec” – współpracować z Polsatem. Andrzej Twarowski… Może nas odwiedzi w czasie mundialu jako ekspert, ale on też postanowił bardziej zaangażować się w swoje tematy radiowe – mówi.
Dyrektor TVP Sport przyznaje, że on i jego koledzy uważnie obserwują młodych komentatorów z innych stacji telewizyjnych i śledzą ich rozwój.
Szkolnikowski podkreśla, że praca dla TVP jest specyficzna ze względu na widza, który często nie ma szczegółowej wiedzy o sporcie. Musimy brać pod uwagę potrzeby widza, który nie ma tak szczegółowej wiedzy o sporcie, nie ma dostępu do kanałów kodowanych i oczekuje czegoś nieco innego, „prostszego”. Dlatego to, paradoksalnie, takie trudne. Poza tym: mówimy często o widowni przekraczającej kilka, a nawet kilkanaście milionów ludzi, a nie kilka czy kilkanaście tysięcy – zaznacza.
źródło: tvp.sport.pl
Fot. YouTube/publicystykatvp