Rzecznik ministerstwa obrony Ukrainy Ołeksandr Motuzjanyk w rozmowie z ukraińską telewizją ostrzegł, że Białoruś może jednak wziąć bezpośredni udział w wojnie. Wskazał, że przy granicy gromadzą się wojska.
Pomimo nacisków Władimira Putina, Białoruś nie wzięła dotąd bezpośredniego udziału w wojnie na Ukrainie. Choć białoruscy żołnierze nie angażowali się w walki, jednak państwo udostępniło Rosji swoje terytorium. To stamtąd ruszyło nieudane ostatecznie natarcie na Kijów na początku wojny.
Czy to może ulec zmianie? Motuzjanyk ostrzegł, że Białoruś gromadzi wojska na granicy. „Obecnie na granicy (z Ukrainą) w obwodzie brzeskim i homelskim znajduje się do siedmiu białoruskich batalionów. Jest to do 4 tys. personelu wojskowego. Ale trzeba rozumieć, że są tam także wojska rosyjskie” – powiedział.
„Biorąc pod uwagę to, że strona białoruska zapewnia Rosji logistykę, jest całkiem możliwe, że Rosjanie będą w stanie szybko przerzucić na Białoruś dodatkowe rezerwy i, co prawdopodobne, przygotować ofensywę, a my musimy być na to gotowi. Na dzień dzisiejszy jeszcze tego nie zaobserwowaliśmy” – dodał.
Rzecznik przyznaje jednak, że najprawdopodobniej to jedynie zasłona dymna w celu odciągnięcia części wojsk obrońców. „To taka rosyjska taktyka: główne uderzenie przeprowadzane jest na obwód ługański, obwód doniecki, reszta (terytorium – PAP) znajduje się pod ciągłym ostrzałem, odwracającym naszą uwagę, ograniczającym działania naszych jednostek” – wyjaśnił.
Przyznał, że pomimo wszystko nie można stamtąd wycofać oddziałów. „Doskonale rozumiemy, że jak tylko zabierzemy stamtąd jednostki, oni mogą przeprowadzić kolejną ofensywę. (…) Jesteśmy zmuszeni wzmacniać ten kierunek” – powiedział.
Źr. wPolityce.pl