Zygmunt Miernik był gościem programu „Republika Po Południu” w Telewizji Republika. Bohater „tortowego protestu” mówił, że ustawa dezubekizacyjna to nie wszystko, ponieważ należy pociągnąć do odpowiedzialności sędziów i prokuratorów.
Zygmunt Miernik stał się znaną postacią w 2013 roku, kiedy to na procesie gen. Czesława Kiszczaka rzucił tortem w sędzię Annę Wielgowską, która prowadziła sprawę. Został za to skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności i szybko został okrzyknięty mianem „więźnia politycznego III RP”. Kika dni temu mężczyzna warunkowo wyszedł z więzienia po niespełna sześciu miesiącach.
Miernik na antenie Telewizji Republika zapewnił, że nie wierzy w dobre serce sądu, ale jego warunkowe zwolnienie to raczej efekt wielu nacisków. – Otrzymałem około 3 tysięcy listów i kartek. Zgadzam się, że krople drążą skałę. Wiele osób, które mnie odwiedzało, przedstawicieli Polonii zagranicznej, dziennikarzy i nie tylko. Oni mieli już dość. Wiedzieli, że jest tak duży nacisk na wymiar sprawiedliwości niespołecznej, że dyrektor z prokuratorem wystąpili do sądu o zwolnienie mnie przedterminowo. Po pięciu miesiącach odbywania kary. Zwolnili mnie chyba tylko po to by odtrąbić na cały świat i całą Polskę, że ja jestem już wolny. Nie wierzę w dobre serce wymiaru niesprawiedliwości społecznej, będą pewnie szukać okazji, bym znowu znalazł się w tych zakładach – powiedział.
Czytaj także: „Nil” Żołnierzem Niezłomnym – wywiad z Tadeuszem Płużańskim
Zaznaczył również, że jego walka dotyczyła pociągnięcia do odpowiedzialności komunistów, którzy dostosowali się do nowej rzeczywistości. – Nie uważam, że zrobiłem coś złego, walczyłem o sprawiedliwość społeczną, o rzeczy, które powinny w tym kraju już przez wiele lat być załatwione. Chodzi o pociągnięcie do odpowiedzialności zbrodniarzy stanu wojennego, komunistów, którzy się przetworzyli. Przecież PZPR było uznane za organizację przestępczą. Zobaczmy ilu członków z organizacji przestępczej jest we władzach w samorządach, regionach, firmach, spółkach – mówił.
Zygmunt Miernik odniósł się także do ustawy dezubekizacyjnej autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Zaznaczył, że zapomniano w niej o pociągnięciu do odpowiedzialności prokuratorów i sędziów, którzy dawali przyzwolenie na działanie Służby Bezpieczeństwa. – Upominaliśmy się do tego, żeby pociągnąć do odpowiedzialności nie tylko Kiszczaka, nie tylko autorów stanu wojennego, ale też i sprawców grudnia 1970, kopalni Wujek. Do tej pory są tylko karane bezpośrednie ręce. Nie odważono się ukarać pomysłodawców. W ustawie dezubekizacyjnej ukarano SB-ków, ale zapomniano dociągnąć do tego towarzystwa prokuratorów i sędziów, którzy wydawali wyroki w okresie stanu wojennego. To oni im dali przyzwolenie – powiedział.