W dniach młodości chętnie czytywałem dwie książki o porwaniach: „Porwanie w Tiutiurlistanie” niesławnej pamięci Wojciecha Żukrowskiego i „Porwany za młodu” wspaniałego Roberta Louisa Stevensona. To książki z happy endem: bowiem choć przez większą część lektury natykamy się na aktywnie działające zło, to mroki rozpraszają się pod koniec i triumfuje dobro. Właśnie skończyłem czytać trzecią książkę o porwaniu i zastanawiam się, czy i do niej uda się dopisać szczęśliwe zakończenie.
Czytelnik, który w miarę uważnie śledzi polskie życie polityczne stosunkowo niewiele znajdzie w książce Piotra Goćka wiadomości nowych, zaskakujących, wyciągniętych z akt tajnych łamane przez poufne lub zniszczonych przed przeczytaniem. Nie ma w niej jak w książkach Wojciecha Sumlińskiego spotkań w ustronnych miejscach, tajnych agentów o zimnych oczach i anonimowych informatorów mających dostęp do najpilniej strzeżonych tajemnic. Wręcz przeciwnie: Piotr Gociek opiera się głównie na powszechnie dostępnych materiałach publikowanych w mediach tradycyjnych i elektronicznych, oficjalnych dokumentach partyjnych. Nawet gdy pisze o tajemnicach, są to raczej tajemnice poliszynela, niż sekrety z szaf pancernych byłych i aktualnych funkcjonariuszy tajnych służb. To wielka zaleta książki: czytelnik niemal na moment nie opuszcza dobrze znanego świata realnego, nie zaskakują go podejrzane króliki wyciągane z niewidocznego rękawa, nie opadają go zatem wątpliwości co do wiarygodności podawanych przez Autora informacji. I to jest właśnie przerażające. Wszystko – no dobrze: niemal wszystko – było jawne i wiadome, widoczne i oznajmione. Piotr Gociek pokazuje to jak na dłoni, wyraźnie i bez większych emocji. Tylko kilka razy cytując swoje starsze, analityczne publikacje dodaje nieśmiertelne „A nie mówiłem?”. Tak więc widzieliśmy i wiedzieliśmy. Tylko nie do końca wierzyliśmy, że jest to możliwe, że autorzy i animatorzy projektu o nazwie „Platforma Obywatelska” zrealizują swój cel. Ale udało im się: zdołali porwać Polskę. Porwać w każdym z trzech znaczeń tego słowa określonych przez Autora: porwać czyli otumanić i zachwycić, porwać czyli zniewolić i wreszcie porwać na strzępy, z których nie wiadomo czy uda się powtórnie złożyć całość. Nawet jeśli tak, to blizny pozostaną.
Wiele w książce Piotra Goćka przenikliwych analiz, celnych konstatacji i trafnych wniosków. Właściwie powinna stanowić lekturę obowiązkową dla każdego, kto polską polityką się interesował, interesuje, lub interesować zamierza. Czyli dla każdego dorosłego, posiadającego prawa wyborcze Polaka. A jeszcze bardziej dla tych, którzy takich praw dopiero nabędą. Bo to oni powinni uczyć się na błędach starszych.
Część pierwsza książki zatytułowana „Co to jest Platforma Obywatelska” to cenna lekcja historii. Cenna, bo tylko dzięki znajomości zakrętów i meandrów politycznej drogi Donalda Tuska i jego towarzyszy, można zrozumieć ten swoisty fenomen, tę nie znaną polskiej historii politycznej maszynkę do wygrywania wyborów, jaką stała się PO w latach 2007-2014. O tym właśnie traktuje część druga książki „System Donalda”. Część chyba najwięcej dająca do myślenia, a raczej do porównań i analogii między latami ostatnimi, a tym co dzieje się na naszych oczach, jesienią roku 2015. Wprawdzie opowieść Piotra Goćka kończy się w latem, po przegranych przez byłego (jak ja lubię to słowo w kontekście tego nazwiska!) prezydenta Bronisława Komorowskiego wyborach prezydenckich, to czytelnik ma momentami wrażenie jakby czytał o wrażenia z właśnie zakończonej kampanii wyborczej do parlamentu. Praktycznie wszystkie spostrzeżenia i konstatacje Piotra Goćka zawarte w rozdziale „Janusz, to ty?”, a dotyczące doskonałej rozgrywki Tuska z wyborów 2011 związanej z powołaniem „Ruchu Palikota” można bez zmian odnieść do elekcji tegorocznej. Wystarczyłoby zamienić nazwę z „Ruch Palikota” na „Nowoczesna.pl”. jeden z ciekawszych rozdziałów tej książki, to fragment pod tytułem „Zielone ludziki”. Oczywiście nie dotyczy on słynnych dywersantów-separatystów z Donbasu, lecz zjawiska z naszego polskiego podwórka – czy raczej obejścia, – a mianowicie PSL-u. Wpływ tak zwanej „partii chłopskiej” na politykę polską trwający przez cały okres III RP znalazł swoistą kulminację w szczegółowo przeanalizowanych przez Autora wyborach samorządowych z roku ubiegłego. Napisałem „wyborach”, choć zdaniem tak moim jak i Piotra Gocka, wypadałoby raczej pisać o „cudach na urnami”.
Wciągająca jest część trzecia – „Pan z wąsami”, traktująca o byłym prezydencie Komorowskim. Tu odnajdziemy chyba najwięcej odniesień do tej sfery naszego życia politycznego, które najsłuszniej chyba byłoby nazywać „strefą cienia” lub „szarą strefą” polskiej polityki. Trzymany na wodzy przez większa część książki temperament publicysty dał tu o sobie znać bardzo wyraźnie. I nie ma co się temu dziwić – Autor bowiem pisząc o byłym prezydencie musi opisać i pokazać obłudę oraz dyspozycyjność znacznej części pracowników centrów i ośrodków propagandy medialnej. Użyłem tego przydługiego określenia, bowiem po lekturze „Pana z wąsami” przynajmniej jedna z licznych wątpliwości jest rozstrzygnięta – ludzi mediów uprawiających celową dezinformację na polityczne zamówienie dziennikarzami nazwać nie sposób. A tym – co jasno wykazuje Piotr Gociek – właśnie były obie kampanie wyborcze Bronisława Komorowskiego; ciągiem kłamstw i dezinformacji przekazywanych Polaków w mgle zasłony dymnej stawianej przez dyspozycyjne media.
Książka Piotra Goćka nie ma happy endu. Pozornie wydaje się to oczywiste – ukazała się zanim Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory do Parlamentu zdobywając większość pozwalającą na samodzielne rządy. Można by stwierdzić, że szczęśliwe zakończenie dopisało życie. Można by… jest jednak jedno „ale”, jedno zjawisko, o którym Autor książki nie wspomina, choć musiało mu ono przyjść na myśl gdy proponował tytuł. „Syndrom sztokholmski”. To szczególny stan umysłu występujący u ludzi, którzy zostali porwani, wzięci na zakładników, pozbawieni wolności. To stan umysłu, który każe ludziom porwanym współpracować z porywaczami, chronić krzywdzicieli przed karą, a w skrajnych przypadkach przechodzić na ich stronę by wspólnie czynić zło. Polacy byli porwani przez Platformę Obywatelską. U ilu z nich już syndrom sztokholmski wystąpił, a u ilu dopiero się pojawi? Mam tylko nadzieję, że Piotr Gociek nie będzie musiał za cztery lata siadać do pisania drugiego tomu.
Autor: Piotr Gociek
Tytuł: POzamiatane. Jak Platforma porwała Polskę?
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2015
Stron: 304