Ekonomiczne wywody hierarchów oraz organizacji kościelnych stają się dla zorientowanych w temacie katolików coraz większą udręką. W najnowszej publikacji Caritas Europa trzeźwo zauważa jaki jest poziom życia Europejczyków. Niestety przy okazji autorzy biorą się również za analizę przyczyn takiej sytuacji.
Zauważam dwie zalety wspomnianego raportu. Pierwsza, po części już wymieniona, odnosi się do samego stwierdzenia jak wygląda sytuacja materialna coraz większej liczby mieszkańców Starego Kontynentu. Kiedy Azja pędzi do przodu, Europa dosłownie stoi w miejscu (a to oznacza, że się cofa) i zmuszeni jesteśmy czytać następujące stwierdzenia:
24 procent Europejczyków żyje w ubóstwie i sytuacji wykluczenia społecznego
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Według danych z 2013 roku ubóstwo dotyczy 40,4 proc. Rumunów, 35,7 proc. Greków, 28,4 proc. Włochów, 27,8 proc. Cypryjczyków, 27,4 proc. Portugalczyków i 27,3 proc. Hiszpanów
Moglibyśmy się zastanawiać nad metodologią tych badań, jednak gołym okiem można stwierdzić, że sytuacja gospodarcza w wymienionych krajach nie jest wesoła, zwłaszcza dla osób wchodzących na rynek pracy.
Drugim pozytywem jest fakt, iż autorzy raportu nieco wbrew oficjalnemu „poklepywaniu się po plecach” stwierdzili, że ogłaszanie końca kryzysu w Europie mija się z prawdą.
Natomiast rozważania dotyczące przyczyn słabej kondycji gospodarczej naszego kontynentu są zupełnie nietrafione. Przywodzą mi one na myśl popularne w polskim internecie hasło odnoszące się do sceny politycznej: „Tylko głupiec głosując od 25 lat na tych samych polityków może oczekiwać różnych efektów.”. Podobnie jest z Unią Europejską. Nawet osobie średnio zorientowanej w realiach ta instytucja kojarzy się z rozdętą biurokracją i mnóstwem absurdalnych przepisów blokujących jakikolwiek rozwój. Dlaczego więc Caritas Europa szukając recepty na poprawę sytuacji materialnej domaga się kolejnych inwestycji państwowych, które potęgują niegospodarność?
W raporcie padają następujące słowa: „niedostateczna pomoc wraz z brakiem ochrony podstawowych usług publicznych i bezrobociem przedłużą kryzys”.
Błąd. To ochrona podstawowych usług publicznych, takich jak państwowa służba zdrowia czy powszechne ubezpieczenia, powoduje bezrobocie. Kiedy usługami dla milionów osób kieruje państwo – cena nie może być niska. To sprawia, że coraz więcej zabiera się nam w podatkach, a coraz mniej jesteśmy w stanie wydać. Spada więc popyt w innych branżach, a to skutkuje zwolnieniami. Przedstawiciele Caritas Europa wrzucają przyczynę i skutek do jednego worka.
Autorzy raportu zwrócili także uwagę na problemy społeczne, takie jak „rosnąca przemoc, rasizm czy ksenofobia”, ale to głównie pochodna problemów gospodarczych. To naturalna konsekwencja socjalizmu.
Ktoś powie, że dla autora felietonu pewne rzeczy wydają się nazbyt oczywiste, ale przecież wystarczy spojrzeć na kraje w których wolności gospodarczej jest najwięcej. Według rankingu tworzonego przez Heritage Foundation jest na świecie pięć państw w których funkcjonuje prawdziwie wolna gospodarka. Hong Kong, Singapur, Szwajcaria, Australia oraz Nowa Zelandia. Z danych Banku Światowego wynika, że dochód na mieszkańca bez uwzględnienia inflacji w latach 2010-2013 wzrósł w Australii o 31 proc. , Nowej Zelandii o 28 proc., a najsłabiej z tej piątki wypadła będąca już mocno rozwiniętym krajem Szwajcaria – wzrost o 13 procent. Jak przy tych wynikach wypada Europa? Tragicznie. Włochy – wzrost o 0,01%, Portugalia – spadek, Francja – 0,4% w górę. Zwolennicy „zero growth” mogą być dumni.
Dlatego też zgodnie z dobrze już znanymi słowami – nie pytajmy co rząd może dla nas zrobić, lecz zapytajmy czy mógłby tego nie robić.
Fot: Commons Wikimedia